Bardzo chciałem zaskoczyć mojego męża, który zasłużył sobie na to, przygotował mi kąpiel, rozpalił świeczki, zadbał o moje dobre samopoczucie, a więc teraz to ja zadbam o niego, dając mu to, co chcę, a więc, że chce, bo znam go nie od dziś.
- Byciem najwspanialszym mężem na świecie - Wyszeptałem, stając przed nim, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, popychając go na materac. - A teraz zamknij oczy i się wczuj - Poprosiłem, patrząc, jak grzecznie wykonuje moje polecenie.
Zadowolony mogłem klęknąć przed nim, wyciągając jego przyjaciela spod spodenek, delikatnie muskając ustami jego przyjaciela, językiem starając się go rozpalić, nim włożyłem go do ust, powoli bez najmniejszego pośpiechu poruszając głową w górę i dół, masując wargami tego nabrzmiałego koleżce, który wręcz prosił mnie o pieszczoty.
Sorey pod wpływem emocji chwycił mnie mocno za włosy, nadając mi rytmy. Chcąc, abym poruszał się szybciej, nim spełnienie nadeszło, wypełniając całe moje usta.
- Wybacz - Odezwał się, puszczając moje włosy, pozwalając wyciągnąć z ust jego przyjaciela, oblizując usta z pozostałości.
- Niczym się nie przejmuj - Wyszeptałem, siadając na nim okrakiem, patrząc z góry na jego twarzy, co chyba nie specjalnie mu się spodobało, gdy szybko przerzucił mnie pod siebie, pokazując mi, gdzie jest moje miejsce, przyglądając mi się z uwagą.
- Jak ja lubię, gdy się dla mnie przebierasz - Wyszeptał cicho, podgryzając płatek mojego ucha, wywołując u mnie ciche westchnięcie. - Tylko pamiętaj, musisz być cicho, nie chcemy obudzić dzieci - Wyszeptał mi cicho do ucha, dłonie wślizgując pod moją sukienkę, drażniąc każdy centymetr mojego ciało, powstrzymując się od jęków, zaciskając mocniej wargi, nie pozwalając sobie na jęki, nie mogłem przecież obudzić dzieci, nie chciałem tego przerywać, było mi dobrze, a i mój mąż wyglądał na zadowolonego.
Wspólnie mogąc korzystać z nocy, nie zważaliśmy na mijające godziny, chcąc nacieszyć się sobą, nim nastał poranek, o czym przypomniało nam słońce, leniwie wspinając się po niego.
Z uśmiechem na twarzy zakończyliśmy nasze zabawy, wtuleni w swoje rozgrzane ciała ciesząc się swoim towarzystwem.
- Powinniśmy, chociaż na chwilę pójść spać - Odezwałem się, patrząc prosto w jego cudowne oczy.
- A powiedz, jest sens? - Podpytał, bawiąc się moimi rozpuszczonymi włosami, które tak kochał.
- Nie wiem, to zależy od tego czy dzieci wstaną już teraz, czy może dadzą nam... - I tu musiałem przerwać, słysząc wołanie naszych maluchów, no i tyle by było z odpoczynku, kto by się spodziewał, że małych właśnie teraz będą chciały nasze uwagi.
- Coś mówiłeś? - Zapytał, uśmiechając się do mnie głupkowato.
- Nie, to tylko wiatr - Odpowiedziałem, wstając z łóżka, rozciągając swoje kości, cicho przy tym ziewając.
- A może ja zajmę się dziećmi, a ty zostaniesz, odpoczniesz, wyśpisz się - Zaproponował, na co nie mogłem się zgodzić, nie może być tak, że całą noc się bawimy, a później on na tym cierpi, nie ma takiej opcji, razem nie spaliśmy, zajmując się innymi sprawami, to teraz razem będziemy cierpieć, nie może być inaczej, nie zgadzam się na to.
- Oj nie mój drogi, nie zgadzam się na to, noc jest od spania, teraz nie ma już odwrotu - Odezwałem się, całując go w usta, nim wstałem z łóżka, powoli zakładając koszulę na swoje ciało, musząc je czym okryć nim ruszę do dzieci.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz