poniedziałek, 6 listopada 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Ja go kie kocham? Czy on w ogóle wie, co mówi? Zdaje sobie sprawę z tego, że mnie to rani? Najwidoczniej nie, skoro powtarza to z powodu tak błahych spraw, jakimi są drobne żarty z mojej strony, które nie robią mu krzywdy, za to jego odpowiedzi robią mi krzywdę, a on tym akurat nawet się nie przejmuje.
Mój panie daj mi cierpliwość, bo jak dasz siłę to chyba go zaraz... Nie chce, nawet o tym myśleć co mu zrobię...
Mój mąż zdecydowanie był jak dziecko, małe niewinne dziecko, które obraża się, za bóg wie co, no i co ja z nim mam? Czasem naprawdę zastanawiam się skąd mam aż tyle cierpliwość do niego samego.
Wzdychając cicho, zająłem się ziemniakami, chcąc zrobić obiad dla dzieci, które może i zje mój mąż, chociaż nie jestem co do tego przekonany, on nie zawsze chce jeść to, co przygotowałem, co jest w zupełności zrozumiałe, on nie musi jeść, a ja nie miałem zamiar go do tego zmuszać, zje, to zje, nie zje to też się nic nie stanie ja i dzieci na pewno nie pogardzimy jedzeniem.
Krojąc ziemniaki w kosteczkę, wrzuciłem wszystko do miski z wodą, nie chcąc, aby ziemniaki z czarniały zerkając na pracę męża, który eh ważne, że się stara, trzeba doceniać starania.
Przygotowanie samych ziemniaków trochę mu zajęło, dzięki czemu miałem czas na inne potrzebne mi rzeczy do przygotowania obiadu.
- Skończyłem - Zawołał zadowolony, podając mi miskę z ziemniakami.
- Dziękuję za pomoc - Ucałowałem go w czoło, kończąc już samodzielnie obiad, nie potrzebując już jego pomocy, niech sobie odpocznie, a ja w tym czasie skończę obiad.
- Potrzebujesz w czymś jeszcze pomocy? - Zapytał, z nadzieją w głosie.
- Nie kotku, już wszystko zrobiłem, możesz sobie już odpocząć - Powiedziałem, całując go w czubek głowy.
- Ja już odpocząłem, nie chce odpoczywać więcej - Powiedział, pusząc swoje policzki z powodu niezadowolenia.
Westchnąłem ciężko, znów musząc znosić jego fochy, rany, jaki on jest irytujący.
- Rób co chcesz - Mruknąłem, nie mając zamiaru się nim już przejmować, bo gdy się przejmuję, jest źle, a gdy tego nie robię, jest jeszcze gorzej dlatego dam sobie już z nim spokój, niech robi, co chce, ja mam dość.
- Ja chce ci pomagać - Tupnął nogą, zachowując się jak dziecko które chce, aby wszystko było tak, jak ono chce, nawet gdy to dziecko jest dorosłym facetem mającym własne dzieci.
- A ja nie mam już nic, w czym mógłbyś mi pomóc - Odpowiedziałem, zachowując spokój, nie chcąc się denerwować, bo to i tak nie ma sensu, mój mąż nie jest teraz sobą, a ja nie będę się denerwować.
- Nie masz? - Zapytał zdziwiony, przeglądając mi się uważnie.
- Nie mam, możesz się dla tego położyć lub posiedzieć z dziećmi o ile dasz w ogóle radę - Dodałem, myśląc, że da sobie radę, pobawić się z dziećmi a może jednak nie da rady? No nie wiem, może jednak powinien się położyć?
Sorey wydawał się nie do końca chętny do zabawy z dziećmi, najwidoczniej jeszcze nie mając na to siły, co doskonale rozumiałem, na jego miejscy też pewnie nie miałbym na to siły.
- A może lepiej się połóż - Powiedziałem, bardziej do siebie niż do niego samego martwiąc się o niego.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz