Co za głupek... jak to nie ma czasu na śniadanie? Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, a nie jedząc go robi sobie krzywdę. I pewnie nie będzie jadł nic aż do obiadu. O ile w ogóle obiad zje... gdyby dał mi jeszcze minutę albo dwie, poprosiłbym o spakowanie śniadania na wynos, ale nie, bo się spóźni przecież. Na początku naszej znajomości drobne spóźnienie mu nie przeszkadzało. Cieszę się, że zaczął teraz na to zwracać uwagę, ale dzisiaj wyjątkowo sobie mógł odpuścić. Nic by się nie stało, jakby się spóźnił dzisiaj te pięć minut. I tak nie chciał tam iść.
Jako, że i ja dzisiaj miałem plany, musiałem wstać i się ogarnąć. Pora sprawdzić, jak rozwija się moja nowa winnica, bo od momentu zakupu do niej nie zaglądałem, a przecież to bardzo ważne, abym jako właściciel zaglądał do moim własności, chociaż zdecydowanie bardziej wolałbym iść z Hau do pracy. Albo po prostu z Haru i niekonieczne do pracy.
Mogłem jeszcze troszkę pospać, ale czy chciałem? Bez Haru spanie było chyba niemożliwe. W przeciwieństwie do Haru jednak nie musiałem się spieszyć. Powoli i dokładnie się umyłem, i ciało, i włosy, zjadłem porządne śniadanie i wypiłem kawę, dobrałem ubrania, by wyglądać jak najlepiej, ale i jednocześnie, by nie okazywać przepychu i kiczowatości. Poczekałem, aż moje włosy wyschną całkowicie, bo gdybym wyszedł w wilgotnych włosach, bo na pewno nabawiłbym się jakiejś choroby. A kiedy przyszła pora wyjścia, ułożyłem włosy i upewniłem się, że wyglądam idealnie, tak jak wyglądać powinienem.
Sama wizyta w winnicy nie zajęła mi długo. Obejrzałem ją sobie, porozmawiałem z osobą, którą wyznaczyłem do zarządzania tym miejscem, z pracownikami, podpytałem, czego tu brakuje, zjadłem obiad, bo było już późno... wizyta nie wyróżniała się w żaden sposób od innych moich takich wizyt. No, może poza tym, że brakowało mi towarzystwa Haru, i jego głupich komentarzy, od czego aż czasem głowa bolała. Do niego jednak postanowiłem zajrzeć po powrocie, czy będzie późno, czy nie.
Do domu zajrzałem tylko na chwilę, by odprowadzić konia do stajni i zabrać jedną z kopert od Suzue. Miałem już ją wczoraj sprawdzić, po powrocie, ale jakoś tak... sam nie wiem, trochę o tym zapomniałem. Tu zimno, tu jeść, tu spać, i z głowy wypadło. Czysto teoretycznie mógłbym otworzyć to teraz, ale jakoś tak... nie chciałem robić tego sam. Nie mam pojęcia, co tam zastanę, dlatego też wolę, by Haru przy mnie był. I poza kopertą wziąłem do niego także pudełka z obiadem, by Haru mógł tylko to odgrzać i nie męczyć się z obiadem.
Kiedy przyszedłem do Haru, jego w domu nie było, a drzwi było. Trochę mnie zaskoczyło i zaniepokoiło. Zaskoczyło, bo jeżeli nic w pracy się nie przedłużyło, powinien być w domu, i zaniepokoiły mnie otwarte drzwi. Cicho wszedłem do środka i sprawdziłem każdy kąt, ale nikogo nie znalazłem. Czyli po prostu zapomniał zamknąć drzwi... odetchnąłem z ulgą i przeszedłem do kuchni, w której zająłem miejsce. To naprawdę głupie z jego strony, że zapomniał zamknąć drzwi. Tu nie chodzi o kradzież, ale poruszaliśmy niebezpieczną sprawę, co mogło się nie spodobać niektórym ludziom, którzy chcieliby szybko ją skrócić. Oby mi tak zrobił ostatni raz.
- Zamykałbyś drzwi, jak gdzieś wychodzisz. Albo nawet jak śpisz – odezwałem się, kiedy Haru ledwo przekroczył próg własnego domu, mocno go przy tym zaskakując.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz