Byłem na niego naprawdę zły, to co zrobił, było bardzo głupie i jeszcze bardziej nieodpowiedzialne, naraził siebie na niebezpieczeństwo, a do tego mnie oszukał i czy było to zrobione dla mojego dobra, czy nie, oszustwo to oszustwo. Ja nie prosiłem się o to, aby odsuwał mnie od tej sprawy, nie on powinien decydować czy powinienem coś robić, czy też nie, ta sprawa dotyczyła tak samo mnie, jak i niego, to było nasza wspólna sprawa, ale on zapomniał o tym, myśląc tylko o tym, co uczynił jego rodzinie Bunta.
- Nikt cię o to nie prosił, sam potrafię o siebie zadbać - Mruknąłem, patrząc na niego ze złością w oczach.
- Nie powiedziałbym - Na te słowa zdenerwowałem się jeszcze bardziej, odwróciłem na pięcie, wracając do koszar, skoro tak uważa, niech pracuję sam. - Gdzie ty idziesz? - Usłyszałem za sobą delikatnie zaskoczony głos Daisuke.
- Wracam do bazy, skoro chcesz być samodzielny, pracuj sobie sam, najwidoczniej tak jest ci najepiej - Odpowiedziałem, nie mając zamiaru się, chociażby na niego obejrzeć, podjął decyzję, jeśli chce pracować sam, umożliwię mu to bo jak widać, jest w stanie kłamać, byleby wszystko poszło po jego myśli.
Nie usłyszałem odpowiedzi, kroków też nie słyszałem, ale tym akurat się nie przejąłem, niech robi, co chce, on decyzję już podjął.
Wracając do koszar, zająłem się papierkową robotą, której byli zdecydowanie jak dla mnie za dużo, jak nie wiem, czy to jakaś kara za wczorajszą nieobecność, ale jeśli tak to już nigdy więcej nie chce opuścić ani jednego dnia w pracy.
Zmęczony i chyba nawet wypompowany z całej złości, patrzyłem na papiery, czując zmęczenie, to naprawdę nużące zajęcie, tak strasznie nie chciało mi się już nic robić, byłem zły, a może już niezły za to wciąż czułem się oszukany, Daisuke nie powinien zrobić czegoś takiego, szczerość to podstawa wspólnej pracy i nie tylko pracy, teraz to już nie wiem nawet, czy on w ogóle był ze mną przez cały czas szczery, nic już nie wiem.
Zmęczony prawie zasypiałem, przy tych nudnych papierkach słysząc dźwięk otwieranych się drzwi, od niechcenia uniosłem głową, zerkając na osobę, wchodząc do środka.
- Czas naszej pracy się skończył, wracasz do domu? - Zapytał, zachowując spokój, którego ja nie miałem, gdy tylko go widziałem.
- Nie, mam jeszcze trochę dokumentów - Rzuciłem od niechcenia w jego stronę
- Pomóc ci? - Podpytał, chyba myśląc, że mi już przeszło, lub zaraz przejdzie, oj nie tak szybko to być nie będzie.
- Nie, nie potrzebuję pomocy, wracaj do swojego domu - Odpowiedziałem oschle, skupiając wzrok na dokumentach, które miałem skończyć i skończę jutro mamy wolne i mam zamiar to wykorzystać, odpoczywając bez robienia dosłownie niczego.
- Haru nie zachowując się jak dziecko, nie chciałem, aby coś ci się stało, a ty się na mnie obrażasz - Odezwał się, chyba nie mogąc tego zrozumieć.
- Hym, zastanówmy się, naraziłeś siebie na niebezpieczeństwo. Oszukałeś mnie, zrobiłem z siebie przez ciebie debila, szukając rośliny, która nie istnieje, mogłeś tam zginąć. Nie no masz rację, nie mam się o co gniewać, a teraz zejdź mi z oczu, nim zaraz znów ci przywalę - Warknąłem, a złość znów do mnie wróciła.
Daisuke westchnął ciche, opuszczając pomieszczenie i dobrze, bo nie wiem, jak długo byłbym w stanie nad sobą zapanować.
Tak jak postanowiłem, dokończyłem te nieszczęsne dokumenty, dopiero wtedy opuszczając biuro, mogąc wrócić do swojego domu z moim psem, o którym na szczęście pomyślałem, zabierając go ze sobą do pracy, wchodząc do tego pustego budynku, dopięto teraz poczułem, jak jest tu dziwnie pusto, nie mogąc się jednak załamać, nakarmiłem psa, zażyłem szybkiej kąpieli, idąc do łóżka, w którym brakowało mi tego idioty, ale tak czasem trzeba, inaczej nie zrozumie, co zrobił źle, o ile on w ogóle to zrozumie.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz