Cóż, może i troszkę racji miał, bo z każdym razem, jak zadawałem mu to pytanie odpowiedź była taka sama. Ale kto wie, może pewnego dnia mu się odwidzi? I stwierdzi, że chciałby zjeść coś szczególnego, coś, czego jeszcze w życiu nie jadł... a takie rzeczy miałbym na stanie na pewno. Skoro jednak utrzymuje, że zadowoli się tym, co dostanie, to zobaczymy, na co kucharze się zdecydują.
Zabrałem więc ze sobą listy i wyszedłem z pokoju. Co prawda, mogłem użyć dzwonka, ale i tak chciałem jeszcze zajrzeć do Suzue. Musiałem przekazać jej te listy, tak bym był spokojny, kiedy będę spędzał czas z Haru. Tak więc poprosiłem o śniadanie, spędziłem trochę czas z moją kuzynką i niegdysiejszą narzeczoną tłumacząc jej, co jej tak właściwie dałem i czemu jest to takie ważne, żeby pozostało to ukryte, również przed oczami służących. Może teraz wychodzi ze mnie lekki paranoik, ale także obawiałem się, że niektórzy na bieżąco relacjonują babce to, co się dzieje w domu. Jak usłyszy, że albo ja, albo Suzue jesteśmy w posiadaniu kilkunastu listów z pieczęciami innych rodów, może zlecić komuś wykradnięcie ich. Nie wiem, jak bardzo jest wtajemniczona w interesy Bunty, ale po prostu wolę nie ryzykować.
Po rozmowie z Suzue wróciłem do pokoju, bo musiałem przecież zająć się moim gościem. Nie chciałem, żeby się tu zanudził. Zresztą, obiecałem mu, że zaraz wrócę, a ja nie mogłem przecież złamać danego słowa.
Po zjedzeniu śniadania przyszła pora na odpoczynek i powolne przygotowania do wyjazdu. Nie za bardzo chciałem się spieszyć, w końcu musiałem dać czas przebywającej w letniej rezydencji służbie na przygotowanie obiadu. Na trzynastą mamy się tam znaleźć, jest dziesiąta, tak więc z moich obliczeń wynika, że musimy spędzić trzy godziny w siodle, plus minus. Z tym akurat nie będzie żadnego problemu. Zacznę go powoli uczyć jeździć, a to zawsze sporo zajmuje. Co prawda, on jeszcze o tym nie wie, ale zaraz to nadrobimy.
- Proszę – powiedziałem, podając mu jabłko, kiedy wychodziliśmy do stajni.
- Nie, dziękuję, nie mam ochoty, jestem syty po śniadaniu – odezwał się, na co westchnąłem ciężko.
- To nie dla ciebie. To dla Rain – wyjaśniłem, patrząc na niego z lekkim zrezygnowaniem.
- Aa, no tak. Nie patrz się tak na mnie, nie jestem tak obeznany z końmi jak ty – mruknął, widząc moją minę.
- Nad tym popracujemy – odpowiedziałem, kierując się do stajni. – Dzisiaj nie będziesz tylko siedział w siodle. Trochę nią pokierujesz.
- Nie wydaje mi się, aby to był dobry pomysł – zaczął niepewnie.
- To samo słyszałem, jak pierwszy raz miałeś jechać konno. Spokojnie, wszystko ci wyjaśnię, a w razie czego będę obok i w porę zareaguję.
Haru jeszcze trochę marudził, ale ja pozostawałem nieugięty i finalnie wyszło na moje. Jazda była bardzo powolna, a ja nie naciskałem na Haru, bo wiedziałem, że czuł się troszkę niepewnie. Zresztą, dużo czasu mieliśmy, więc mogliśmy sobie na to pozwolić. Podczas drogi na bieżąco korygowałem jego błędy i odpowiadałem na jego pytania zauważając, że całkiem nieźle sobie radzi. Chociaż, może to też troszkę kwestia Rain.
- To też twoja rezydencja? – zpytał, kiedy po tych trzech godzinach w końcu wjechaliśmy na moje włości, znacznie mniejsze i nie tak niezwykłe, jak te wokół mojego głównego domu. Ale za to jest tutaj jezioro, całkiem ładne, swoją drogą.
- Tak. Letnia, więc troszkę mniejsza. Jak byłem dzieckiem często tutaj przyjeżdżałem z rodzicami. Potem, oczywiście, troszkę mniej. Głównie Suzue organizuje tu jakieś przyjęcia i przesiaduje czasem z przyjaciółkami, dzisiaj jednak jesteśmy tu sami. Możesz już zatrzymać klacz – dodałem, samemu zatrzymując swojego konia i z niego schodząc. – Pamiętasz, jak zarzuciłeś mi to, że nie potrafię być romantyczny? – zapytałem, chwytając go za rękę i powoli idąc wraz z nim w stronę jeziora. Już z daleka widziałem, że koc wraz z koszem pełnym jedzenia już jest przygotowany nad jeziorem. To dobrze, bo już trochę się martwiłem, że jednak będziemy za tu szybko.
- No coś takiego było – przyznał, skupiając się na mnie, dzięki czemu nie zauważył niespodzianki.
- Wziąłem twoje słowa głęboko do serca i postanowiłem coś z tym zrobić. Zorganizowałem więc nam dzisiaj piknik. Nie planowałem tego robić konkretnie dzisiaj, dopiero wczoraj mnie natchnęło, by coś razem porobić i tak trochę improwizowałem. Chciałem, by było idealnie, ale z powodu pośpiechu mogą wystąpić jakieś niedociągnięcia, za co przepraszam i postaram się, by następny raz był bardziej idealny – wyjaśniłem mu, troszkę zestresowany tym, że mogłoby mu się nie spodobać.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz