Haru miał rację. Było na zewnątrz zimo i mokro, a ja nie lubiłem, kiedy było zimno i mokro. No ale co tu miałem robić sam? Zanudziłbym się tu na śmierć. Już sobie wystarczająco długo sam tu pobyłem, i nie podobało mi się to. Zresztą, i tak zmarznę, i tak, więc chociaż z nim czas spędzę.
- A ja myślałem, że lubisz słuchać moich jęków – odparłem, uśmiechając się wrednie. Ja osobiście nie lubiłem słuchać swojego głosu podczas seksu, wydawało mi się, że jakoś tak dziwnie on brzmiał. Ale Haru się on podobał, i też jak już raz się ponieść dałem, to od tamtej pory raczej się nie powstrzymywałem, ale też nie dawałem tak samo ponieść, jak za tym pierwszym razem. Tak, takiej twarzy z mojej strony nie powinien widzieć nigdy, na pewno nie wyglądałem wtedy dobrze, i nie brzmiałem. Na szczęście drugi raz tego przykucia do łóżka nie powtórzył. Niech tylko spróbuje, a zrobię jemu to samo.
- Ale to tylko w łóżku – poprawił mnie, na co uniosłem jedną brew.
- Czyżby? Więc jak następnym razem popchniesz mnie na stół albo przyprzesz do ściany, będę musiał pamiętać, by nic się z moich ust nie wydobyło – odparłem, podchodząc do drzwi, by ubrać buty. – Wychodzę z tobą. Tutaj i tak zmarznę, i tak, więc chociaż ci potowarzyszę – dodałem, zawiązując sznurówki.
- Cóż, twoja wola. Twój płaszcz nie ma kaptura? – dopytał, kiedy zacząłem zakładać mój płaszcz, który naprawdę jest cudowny i ciepły, ale ma jedną, dosyć poważną wadę, a mianowicie właśnie brak kaptura. Pokiwałem głową na jego pytanie. – Poczekaj – usłyszałem, więc grzecznie zaprzestałem tego, co robiłem, cierpliwie czekając na niego. – Trzymaj, moja kurtka ma kaptur – powiedział, mocno mnie tym zaskakując.
- A co z tobą? – zapytałem, marszcząc brwi i niepewnie przyjmując od niego przedmiot.
- Ja mam jeszcze jeden egzemplarz. Ale to urocze, że się o mnie martwisz – przyznał, szczerząc się głupkowato.
- Nie widzę w tym nic uroczego. A łatwiej byłoby, gdybyś miał tu parasol – mruknąłem, odwieszając swój płaszcz i zakładając jego kurtkę, od razu zarzucając kaptur na głowę. Po tym moja fryzura będzie na pewno okropna, ale na szczęście nikt poza nim mnie nie będzie widział, więc mogę to jakoś zaakceptować. – Idziemy? – dopytałem, zerkając w jego stronę. Od razu dostrzegłem, że Haru troszkę taki... no nie wiem, w szoku był. A przynajmniej tak wglądał. Tylko czemu? Co go tak zszokowało? Nie rozumiem go czasami. – Haru? Bo Koda ci zaraz narobi, a ja nie będę ci pomagał w sprzątaniu.
- Hmm? Tak, tak, idziemy – odparł, z jakiegoś powodu głupkowato się uśmiechając. On naprawdę dziwny jest. Ale i tak go kocham. Znaczy, tak mi się wydaje i tak czuję. Chyba.
Miał rację, na zewnątrz było okropnie i paskudnie zimno. Z tego też powodu od razu chwyciłem jego dłoń, mocno się do niego przytulając. Że chciało się mu wychodzić... nie mógł po prostu go wypuścić na to malutkie podwórko? Przecież Koda już dzisiaj był na spacerze, w końcu zabrałem go ze sobą na miasto, i także nakarmiłem. Tylko on chyba o tym nie wiedział... no nic, jak już towarzyszę, to mu potowarzyszę do końca. Zachciało mi się spędzać z nim miło czas...
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz