Zmarszczyłem delikatnie brwi na słowa mojego męża. Nie brzmiało to dobrze. Trochę tak, jakby coś przede mną chciał ukryć. A skoro coś chce przede mną ukryć, nie jest to nic dobrego. Znaczy się, może to też być coś dobrego, jak na przykład jakaś niespodzianka, no ale... czy zbliżał się jakiś dzień szczególny? Albo jakieś święto? No nie wydaje mi się. Nie ma więc żadnego powodu, by zrobić mi niespodziankę. A skoro nie ma powodu do niespodzianki, to musi być to coś tak niezbyt miłego. Może chce mnie zostawić? Pewnie przez tę rękę, bo to też tak jakby z mojej winy ją sobie złamał. Tylko czemu nie chce mi o tym w twarz powiedzieć, tylko wpierw chce porozmawiać z Lailah? Przecież ja bym zrozumiał... i zrozumiem, jeżeli tak się stanie. Cóż, chociaż już powolutku mogę się przygotowywać na to, co najprawdopodobniej już niedługo usłyszę. Przynajmniej będę mógł wyjść z tego z twarzą.
- Skoro musisz – powiedziałem, czując niewyobrażalny smutek, ale pomimo tego starałem się go nie okazywać. – Jak wypijesz i dzieci zjedzą śniadanie, to cię odprowadzimy – dodałem, czując tę powinność, by to zrobić, nawet jeżeli już za niedługo dowiem się, że nie będziemy małżeństwem.
- Mam złamaną rękę, nie nogę. Do chodzenia potrzebne są nogi, nie ręce, więc pójdę do niej sam -odpowiedział wyjątkowo spokojnie, biorąc do rąk kubek z zaparzonymi ziołami.
- A co, jeżeli ktoś cię zaczepi? Bo będzie czegoś od ciebie chciał? Ludzie zawsze czegoś od ciebie chcą, jak cię widzą na mieście, czyż nie? Jeszcze mogą wykorzystać to, że masz złamaną rękę. A póki jeszcze jestem twoim mężem, to muszę cię chronić – wyjaśniłem, patrząc na niego z powagą.
- Póki jeszcze jesteś? – dopytał i dopiero po tym zdałem sobie sprawę, że przecież miałem mu nie dawać znać, że się domyślam. Ja to jednak głupi jestem.
- No bo wiesz, jak to bywa w życiu, różnie się dzieje i no tak, no wiesz... o, dzieci się obudziły, pójdę się nimi zająć – dodałem szybko, słysząc wołanie moich dzieci. Jak dobrze, że się w tym momencie obudziły, bo nie wiem, jak z czegoś takiego mam się wytłumaczyć. – Jak już zjedzą śniadanie przyjdę po ciebie – dodałem, po czym przed wyjściem ucałowałem go w czoło.
Od razu mogłem wyczuć wargami, że jego skóra była nieco ciepła... a to niedobry znak. To przez tą złamaną rękę? Chyba na to wychodzi. Może na dworze tak troszkę cieplej było, ale tu, w sypialni było całkiem chłodno, więc to musiało być przez rękę. Nie wiem, czy to dobry pomysł, by szedł do Lailah, podczas kiedy temperatura jego ciała jest podwyższona, no ale chyba mu tego z głowy nie wybiję. No nic, po prostu dzisiaj będę miał na niego oko. Ale będę musiał tez mieć oko na dzieci. Oczy mam tylko dwa, ktosiów do pilnowania aż trzy... mam nadzieję, że jakoś mi się uda nad nimi nadążyć.
Nie rozmyślając nad tym za długo wyszedłem z pokoju, do dzieci, by się za bardzo nie zdenerwowały i nie zaczęły płakać. Zresztą, teraz najwyższa pora, by dzieci dostały trochę mojej uwagi, nawet jeżeli tego za bardzo nie chciały, bo wolały mamę.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz