sobota, 18 listopada 2023

Od Mikleo CD Soreya

 To co powiedział do mnie Sorey, było naprawdę dziwne czy on znów coś sobie ubzdurał? No chyba tak, ale dlaczego? Tego właśnie za bardzo nie rozumiałem, o co mu chodzi? Czy ja powiedziałem coś nie tak? No nie wydaje mi się.
Z ciężkim westchnięciem opadłem na poduszkę, po wypitych ziołach mając w głowie spory dylemat, czy ja aby na pewno tego chciałem, czy ja naprawdę znów chciałem przez tego przechodzić? Moje ciało znów stanie się, prawie że martwe a ja, mimo że będę chciał coś zrobić, nie będę w stanie, Sorey na pewno będzie się o mnie martwił, ale czy to nie mała zapłata za to, jak strasznie cze potrafię mu za skórę znów podczas pełni i poza nią.
Pewien przynajmniej przez chwile tego, co chce uczynić czekałem i czekałem, bo przecież sam pójść nie mogłem, bo jakby to wyglądało? Przecież na pewno coś mogłoby mi się stać, bo to tak przecież działa gdzie nie pójdę, czyha na mnie śmierć, zdecydowanie przesadza.
Nie mogąc tak leżeć bezczynnie, wstałem z łóżka, musząc się po pierwsze przebrać a po drugie włosy poczesać, chociaż to drugie proste nie było, jedna ręka sprawną to zdecydowanie za mało, nie mogąc sobie z nimi poradzić, rozczesałem je, pozostawiając rozpuszczone, niech im już będzie lepsze to niż napuszone po nocy.
- Możemy iść - Odezwał się Sorey, który właśnie wszedł do naszej sypialni, zwracając tym samym moją uwagę.
Na jego słowa kiwnąłem łagodnie głową, wychodząc z pokoju, pierwsze co uczyniłem, nim w ogóle wyszedłem z domu, przywitałem się ponownie tego dnia z dziećmi, bo te zachowywały się, jakby mnie wieki nie widziały i ruszyliśmy do pani jeziora.
Droga była prosta, ale długa dzieci trochę narzekały, ale gdy tylko znalazły się w zamku, od razu chciały się spotkać z ciociami, Sorey uznał, że to dobry pomysł poczekają na mnie, a dzieci spędzą czas z ciocią i każdy będzie szczęśliwy. Nie mając nic przeciwko, zostawiłem ich kierujących się z Alishy, gdy sam zajrzałem do serafina ognia, z którym naprawdę długo rozmawiałem, Lailah twierdziła, że to głupi pomysł a ja im dłużej jej słuchałem, tym bardziej już nie wiedziałem co mam o tym myśleć, chciałem dobrze, ale tak jak mówiła kobieta, nie wiadomo co się stanie, już raz moje ciało bardzo źle na to zareagowało, drugi raz może tego nie przeżyć. Lailah poprosiła mnie, abym sobie to wszystko spokojnie przemyślał. Poczekał, aż ręka wróci do zdrowia, a później znów wrócił, gdybym jednak bardzo tego chciał, zgodziłem się teraz i tak rytuał nie był możliwy, a więc ma czas na przemyślenie wszystkiego i podjęcie odpowiedniej decyzji.
Nie mając już innych tematów do omówienia, podziękowałem kobiecie, idąc po moich bliskich, z którymi wróciłem o domu, wciąż rozmyślając o tym, co powinienem teraz uczynić.
- Miki, nie potrzebujesz może czegoś - Zapytał, gdy tylko wszedłem na schody, chcąc już zamknąć się w sypialni, nie chcąc znów słuchać, że coś mogę sobie zrobić.
- Nie dziękuję, pójdę spać - Odpowiedziałem, naprawdę zmęczony sam nie wiem już czym.
- Dopiero spałeś, wszystko w porządku? - Podpytał, podchodząc do mnie, chwytają moją zdrową dłoń.
- Tak, po prostu jestem zmęczony - Odpowiedziałem, uśmiechając się łagodnie, całując go w usta, nim odszedłem prosto do sypialni, gdzie położyłem się do łóżka, uciekając sobie krótką drzemkę, a przynajmniej taki był mój plan.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz