Obudziłem się, jeszcze bardziej zmęczony niż w ogóle poszedłem spać, a tak poza tym, dlaczego ja leżałem w łóżku znajdującym się w sypialni? Nie przeniosłem się przecież do niej sam, a to oznacza, że to Sorey musiał mnie do niej przenieść, mimo że go o to nie prosiłem i, mimo że nie chciałem się tu znaleźć no ale już trudno będę sobie tu leżał, aż nie umrę i to dosłownie z nudów, anioły wody nie mogą za długo siedzieć w zamknięciu, a ja mam tu przez bity miesiąc, a nawet prawie dwa być? Ja tu naprawdę zwariuję.
Wzdychając ciężko, dopiero teraz zauważyłem, że moja śliczna śnieżka jest przy mnie, uśmiechając się do niej łagodnie, przytuliłem do siebie, zamykając swoje oczy, postanawiając się jeszcze trochę zdrzemnąć.
W tym samym momencie do uszu doszedł mnie dźwięk otwieranych drzwi, zaciekawiony otworzyłem oczy, zerkając na, jak się okazało męża, który właśnie wchodził do środka, przyglądając mi się z uwagą.
- Zrobiłem obiad, chcesz może zjeść troszeczkę? - Zapytał, podchodząc do łóżka, na którym leżałem sobie z kotką.
- Nie - Odpowiedziałem, nie zaszczycając go spojrzeniem, zamykając swoje oczy, które mimo wszystko były strasznie ciężkie.
- No dobrze, a potrzebujesz może czegoś innego - Zapytał, sam nie wiem, czy mi się przyglądał, czy też nie, wciąż nie otworzyłem oczu, nie chcąc na niego patrzeć, to znaczy nie żebym czół do niego obrzydzenie czy coś ja po prostu nie chciałem otwierać oczu, strasznie zmęczony byłem.
- Nie - Powiedziałem znów stanowczo, ale krótko, aby dać mu jasno do zrozumienia, że niczego nie chce.
- Potrafisz mówić coś innego? - Zadał kolejne pytanie tym razem bardziej naburmuszony.
- Tak, ale niczego nie chce - Mruknąłem krótko, nakrywając się kocem.
- Jak z dzieckiem - Mruknął, po czym wstał z łóżka, opuszczając sypialnię, i niech idzie, tylko niech później wróci na noc.
Oczywiście nie wrócił, wieczorem tylko przyniósł mi zioła. Prosząc, abym je wypił, nie zapominając o maści, którą musiałem przy nim sobie zaaplikować i pójść spać, ale jak tu spać, gdy go nie było obok mnie?
Niepocieszony wiedząc, że i tak zdania nie zmieni, bo przecież może zrobić mi krzywdę, on naprawdę jest niemożliwy. Ciesząc się z tego, że chociaż Śnieżka cały czas przy mnie jest, przytuliłem ją do siebie, starając się zasnąć, co było ciężkie, ale też nie było niemożliwe, gdy już się zmusiłem, zasnąłem usypiany głośnym mruczeniem kotki.
Dnia następnego, gdy tylko się obudziłem, zdałem sobie sprawę, że nic się dziś nie zmieni, znów będę cały dzień leżał w łóżku, bo tak będzie lepiej, ale dla kogo? No zdecydowanie nie dla mnie, chociaż Sorey uważa inaczej, eh, gdyby nie ta przeklęta pełnia wszystko byłoby dobrze, no właśnie pełnia, jeśli ponowie rytuał znów nie będę na nią reagował, może powinienem porozmawiać z Lailah o tym? Ona mnie zrozumie, pomoże mi przez to przejść, ale nie powiem niczego mężowi, on nie musi nic o tym wiedzieć, go i tak to nie dotyczy, przecież będzie spokojniejszy, gdy ja nie będę znów podczas pełni sprawiał mu problemów.
Z moich myśli wyrwał mnie właśnie mój mąż, który wszedł do sypialni z ziołami.
- Dzień dobry owieczko - Przywitał się ze mną z uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry - Odpowiedziałem ale wciąż nie byłem obecny, myśląc nad rytuałem.
- Coś się stało? - Podpytał, widząc moje zamyślenie wymalowane na twarzy.
- Tak to znaczy nie, chciałbym porozmawiać z Lailah - Przyznałem, wypalając to tak nagle.
- Z Lailah? O czym? - Podpytał, niczego nie rozumieją.
- O czymś ważnym, to dotyczy tylko mnie i jej samej - Odpowiedziałem, nie chcąc mu nic mówić, tak będzie lepiej, jeszcze sam nie wiem, czy się tego podejmę, na razie chce porozmawiać.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz