czwartek, 16 listopada 2023

Od Soreya CD Mikleo

 Widząc, że Miki zdejmuje dzieci z krzesełek tylko za pomocą jednej ręki, westchnąłem ciężko. A gdyby je upuścił? Przecież mógł nie mieć tyle siły w tej jednej ręce. A dziecko mogło wykonać jakiś gwałtowny ruch, bo tak. W końcu to tylko dzieci, nie wiadomo, co im w głowie siedzi, mogły chociażby obejrzeć się za którymś ze zwierzaków... Na szczęście nic się nie stało. Na szczęście. Ale różnie mogłoby być. Sześć tygodni z moim Mikim zapowiadają się naprawdę ciężko. Mogę to stwierdzić już teraz, a to dopiero trzeci dzień ze złamaną ręką. 
– Mhm. Mogę ci powiedzieć, że powinieneś wypić zioła i się położyć, bo blado dzisiaj wyglądasz. Pewnie się nie wyspałeś – odpowiedziałem, zabierając się za zaparzanie wody dla mojego aniołka. 
– Blado wyglądam, bo ja jestem blady. Zawsze – odpowiedział, jakby strasznie niezadowolony. Też byłbym niezadowolony, gdybym miał złamaną rękę. Czy mogę. No ale, czy ja mu z okna kazałem skakać? Nie sądziłem, że w ogóle wpadnie na coś takiego, gdybym wiedział, jakoś bym te okna zabezpieczył... Na przyszłość będę już wiedział, co robić w takich sytuacjach, chociaż mam nadzieję, że już więcej nie będę musiał się do niej uciekać. 
I dopiero po tej myśli zdałem sobie sprawę, że czeka mnie jeszcze pełnia z Mikim z taką ręką . Mój Boże, jak ja wtedy nad nim zapanuję? Powinienem już teraz zastanowić się nad jakimś planem, strategią... Dzieci na pewno będą musiały na ten dzień zniknąć z domu. I na dzień po pełni też, bo Miki będzie padnięty i będzie potrzebował mnóstwo odpoczynku. W ten sposób jedyne, na czym będę musiał się skupiać, to nasze zwierzaki, no i Miki, który jeżeli nie wyjdzie z domu, to chyba mi tu jajo zniesie. Tak, to będzie na pewno moje najcięższe wyzwanie. 
– Dzisiaj wyglądasz jakoś tak znacznie bardziej blado. Może przez ten ból. Zaraz ci zioła zaparzę i na pewno poczujesz się lepiej, możesz się więc położyć – odpowiedziałem, uśmiechając się delikatnie do niego, chcąc mu poprawić humor. Mikleo jednak nie odwzajemnił uśmiechu. 
– Dzieci chciały, bym im poczytał. Dlatego wybacz, ale nie zrobię tego, co ty chcesz, tylko pójdę do salonu poczytać dzieciom książkę – powiedział, jakby lekko obrażony, na co westchnąłem ciężko. Oczywiście, że zrobi dokładną odwrotność tego, o co go poprosiłem ze względu na jego stan. Może więc powinienem go prosić, by mi pomagał? I to jak najwięcej. Idąc jego logiką, wtedy robiłby na odwrót, więc zamiast mi pomagać, to by odpoczywał. Na dzieciach to działało, kilka razy spróbowałem i moje małe testy zakończyły się pomyślnie, ale czy na Miki'ego to podziała? Nie mam pojęcia. 
– W takim razie rozłożę wam kanapę, by było wam wygodniej. I pomogę ci ułożyć poduszki, by tobie było wygodniej. Ale jak wypijesz zioła, skoro będziesz miał zdrową rękę zajętą? – spytałem, zmartwiony tym faktem. Nie wiem, czy to był taki dobry pomysł, ale wiem za to, że skoro dzieci czegoś chcą, to raczej nie przyjmą zamienników, także czytający tatuś odpada. Jak tylko jednak zauważę, że któreś z dzieci zachowuje się źle i że to zachowanie będzie zagrażać ręce Mikleo, zareaguję natychmiast. 
– Jakoś sobie poradzę – syknął, wychodząc z kuchni. Zmarszczyłem brwi na jego słowa. A ja co znów zrobiłem? Pewnie chodzi mi o to, że jestem nadopiekuńczy. No ale jak mam nie być nadopiekuńczy, kiedy jest osóbką, którą kochałem najbardziej na świecie? 
Niezrażony jego słowami ruszyłem za nim do salonu, by zrobić to, o czym mu wcześniej mówiłem. Musiałem być cierpliwy. I ignorować takie zachowania, bo coś tak czułem w kościach, że potem tylko gorzej będzie. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz