Ależ on był słodki w tej swojej niewiedzy, a ja naprawdę myślałem, że zrozumie, co mam na myśli, chciałem, aby był romantyczny, ale nie tu w łóżku, bo tu raczej ciężko by było stać się romantycznym, to znaczy też się da jak najbardziej, ale nie w tym sek, czego jak widzę, nie zrozumiem. No ale cóż ja mogę poradzić na to, że sam jestem sobie winien, dostaje mnie na zawołanie, a więc nie musi się starać, a później wygląda to tak, a nie inaczej.
- Nie do końca to miałem na myśli, ale to też mnie przekonało - Przyznałem, postanawiając powiedzieć mu o byciu romantycznym trochę później, może jutro jeszcze zobaczę czy w ogóle będę o tym pamiętała.
- Czyli chcesz? - Podpytał moja biedna zagubiona kaczuszka.
- Tak, chce - Zgodziłem się, naprawdę tego chcąc, ja chyba jednak nie potrafię być stanowczy, trzymając się wcześniejszych planów, które sam sobie postanowiłem..
Na twarzy mojego męża zobaczyłem, uśmiech a później poczułem usta, które rozpaliły moje ciało. Musząc zachować ciszę, aby nie obudzić dzieci, mocno zaciskałem wargi, starając się nie pozwolić na jakkolwiek dźwięk, co prawda te cicho czasem mi z ust się wydostały, ale nie było to zbyt częste, a i nawet gdy już były nikomu nie przeszkadzały, a już na pewno nie mojemu mężowi, który lubił, gdy wdzięcznie okazywałem mu swój zachwyt.
Ten seks był nam zdecydowanie potrzebny, oboje musieliśmy pozwolić się ponieść, skupiając tylko na sobie spokojnie i to nie zawsze mogąc kochać się tylko nocą, gdy nasze dzieci spały, a my mogliśmy pozwolić sobie na wspólne spędzanie czasu.
Zmęczeni opadliśmy na poduszki, wtulając się w swoje rozgrzane ciała.
Ranek nastał dość późno, a przynajmniej dla mnie, Sorey jak się okazało, był już na dole z dziećmi, robiąc im śniadanie.
- Dzień dobry kochanie - Przywitałem się, wychodząc do kuchni gdzie były i nasze dzieci. - Dzień dobry smerfy - Przywitałem się, całując maluchy w czoła, podchodząc następnie do męża, którego ucałowałem w usta.
- Wyspałeś się? - Zapytał, przyglądając się mi uważnie, patrząc na tę koszulę, którą tak bardzo raziła go w oczy. - Ja kupię ci dziś tę koszulę, nie możesz chodzić w czymś takim, zasługujesz na wszystko, co najlepsze - Dodał, po chwili nie mogąc chyba znieść mnie w tej starej koszuli.
- Tak dziękuję, wyspałem się i nie, nie trzeba wydawać na koszulę pieniędzy, bardziej wolałbym kwiaty - Przyznałem, mówiąc bardzo poważnie, przydałoby się go nauczyć bycia romantycznym, nie twierdzę, że teraz jest z nim źle, bo tak nie jest, ja po prostu lubiłem, jak czasem kupił mi kwiatka tak bez okazji.
- Kwiaty? - Zapytał zdziwiony, chyba takiej odpowiedzi się nie spodziewając.
- Tak kwiaty, kiedyś często mi je kupowałeś, chcąc być romantycznym, bo wiesz, czasem miło jest, gdy się dostaje drobne podarunki - Przyznałem, oczywiście to działa w obie strony tak jak on mi, tak ja jemu, gdy tylko mogłem, coś dałem, to stworzonego własnoręcznie z piór, to kupionego tylko dla niego, może pora kupić mu coś nowego, mam na myśli książkę, teraz gdy poznaje runi, na pewno mu się spodoba. - A wiesz, tak sobie myślę, może pójdziemy dziś razem do miasta? Wiesz, że niedawno byliśmy, ale może znajdziemy coś nowego dla dzieci? Rosną jak na drożdżach, a te ubrania nie wyglądają najlepiej - Zaproponowałem, oczywiście chcąc również rozejrzeć się za nowa książka dla mojego męża.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz