Uśmiechając się delikatnie do mojego panicza, zbliżyłem jego dłoń do moich ust, delikatnie ją całując, opadając na poduszkę, szczerze byłem zmęczony i to bardzo zmęczony, a przecież miałem drzemkę, a więc nie powinienem się tak czuć.
Ziewając cicho, przyglądałem mu się uważnie i temu, co robi.
- Czemu przyglądasz się naszym dłonią? - Zapytałem, unosząc jedną brew, przyglądając się temu, co czyni z uwagą.
- Patrzę, o ile większa jest twoja dłoń od mojej, to znaczy, jaka jest między nimi różnica i stwierdzić mogę szczerze, że nie jest zbyt duża - Gdy to wyjaśnił, zmarszczyłem delikatnie brwi, nie rozumiejąc, dlaczego nagle się tym zainteresował, czy to miało jakieś znaczenie? Może dla niego tak, bo dla mnie zdecydowanie nie, ale czy powinienem pytać? Nie raczej nie, lepiej niech zostanie to w jego głowie.
Kiwając łagodnie głową, zamknąłem swoje oczy, wciąż byłem zmęczony, a więc nie było sensu z tym walczyć, juro też jest dzień i jutro też mogę z nim porozmawiać, ale teraz, teraz sobie odpocznę, bo i tak nie jestem w stanie zrobić nic innego.
Zmęczony nie wiedziałem już, czy coś jeszcze sobie tam robił, odpływając powoli do snów.
Rano, gdy się obudziłem, dostrzegłem twarz wciąż śpiącego panicza, mój kochany złośnik, jak on słodko wygląda, gdy tak sobie beztrosko śpi, zapatrzony w niego delikatnie pogłaskałem go po policzku, przyglądając mu się z rozczuleniem w oczach.
- Nie za dobrze ci? - Zapytał, gdy otworzył powoli swoje oczy, chwytając moją dłoń, która znajdowała się na jego policzku.
- Nie, chociaż przyznam, że widoki mam naprawdę przyjemne - Odpowiedziałem, szczerząc się do niego jak głupi do sera.
- To kosztuje, nic nie ma za darmo - Powiedział, podnosząc się do siadu, rozciągając się leniwie na łóżku.
- Oj tak? W takim razie będziesz musiał wyznaczyć mi cenę, którą będę musiał za to zapłacić, byleby nie była ona zbyt duża, bo bogaty to ja nie jestem - Przypominałem mu, również podnosząc się do siadu.
- Cóż, w takim razie będziesz musiał sobie na to zapracować - Stwierdził, drażniąc się ze mną, a przynajmniej takie miałem wrażenie, bo jeśli mówił poważnie, a ja tego nie zdołałem wyłapać, to może być ciężko w naszym dalszym porozumieniu się.
- Zapracuje i zrobię, co tylko zechcesz, byleby było mnie stać na oglądanie cię pełnej klasie - Odpowiedziałem, całując go w policzek, przy nim cały czas ciesząc się, jakie głupi do sera.
- Jeszcze zobaczymy - Stwierdził, wstając z łóżka, idąc prosto do łazienki, zapewne, aby pójść, się umyć i przebrać w świeże ubrania, co i ja uczyniłem, musząc przy nim jakoś wyglądać, nie może przecież być tak, że on jest taki piękny i pachnący a ja wyglądam, tak jak wyglądam.
- Chcesz coś konkretnego na śniadanie? - Zapytał, gdy przebrani i umyci wyszliśmy z łazienki, mogąc rozpocząć całkiem nowy dzień.
- Nie mam, przecież wiesz, że ja nie mam wymagań, co dostanę to zjem - Uświadomiłem go, tak, gdybym przypadkiem o tym zapomniał, no albo zapomniał, ciągle o to pytając albo po prostu chce być miły, co akurat jest bardzo słodkie, wystarczy troszeczkę go nakierować i już od razu wie, co powinno się robić.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz