Wczesnym rankiem, gdy tylko otworzyłem swoje oczy, dostrzegłem mojego męża śpiącego na siedząco, cóż kogoś tu ewidentnie będzie bolał kręgosłup, a to de tego będzie bardzo markotny, a to bardzo mi się nie podobało.
Zmartwiony tym faktem szturchnąłem go delikatnie, widząc, jak otwiera swoje zaspany oczy.
- Sorey połóż się - Poprosiłem, na co ziewnął cicho, rozejrzał się po pokoju, nieobecnym spojrzeniem kładąc na poduszkę, coś tam burczał pod nosem.
Pokręciłem głową, gdy tylko znów zasnął, zabierając książkę, która cały czas leżała z nim w łóżku, kładąc ją na szafkę nocną, po cichu wstałem z łóżka, aby nie wybudzić go ze snu, w który znów zapadł, najwidoczniej wciąż nie mając siły jeszcze wstać, a to oznaczać mogło, że siedział do bardzo późna, a prosiłem go, aby tego nie robił, najwidoczniej książka naprawdę go wciągnęła, a on nie umiał się oprzeć przed zakończeniem rozdziału i pójściem spać, no nic, niech sobie śpi, ja w tym czasie zajmę się całą resztą.
Cicho wychodząc z naszej sypialni, zerknęłam do pokoju dzieci, chcąc upewnić się, czy jeszcze, aby na pewno śpią i jakie było moje zadowolenie na twarzy, gdy okazało się, że jednak jeszcze śpią, a ja spokojnie mogę przygotować śniadanie, nakarmić zwierzęta i trochę posprzątać, w domu zawsze jest co sprzątać.
Mając trochę czasu, zająłem się zwierzakami, które potrzebowały nie tylko jedzenia, ale i pieszczot, przygotowałem śniadanie dla dzieci, chciałem nawet zrobić kawę dla męża, ale stwierdziłem, że to zdecydowanie za wcześnie, ono to pewnie jeszcze trochę pośpi a szkoda, aby pił zimną kawę.
Z powodu tego, że mój mąż spał i że dzieci też spały miałem czas dla siebie, którego czas nie wiem, czy chciałem i potrzebowałem, ale skoro już go miałem, to postanowiłem, że z tego skorzystam.
Zadowolony rozsiadłem się na kanapie, wpatrując w okno, za którym znajdował się nasz ogródek, a na niego lubiłem patrzeć całymi dniami, relaksując się samym jego widokiem.
Niestety ta przyjemność nie trwała zbyt długo, bo już po kilku minutach nasze dzieci dały mi znać o tym, że mają już dość snu, a to oznaczało, że musiałem pójść, wyciągnąć z łóżeczek, sprowadzić na dół, od razu prowadząc do kuchni, gdzie podałem im śniadanie.
Dzieci zajadając się swoim śniadaniem, gdy ja sam usiadłem przy stole, tuż obok nich uważnie obserwując, co robiąc i czy albo na pewno nie rozrzucają jedzenia, co czasem im się zdarzało i to nie był przypadek, a ja dobrze o tym wiedziałem.
Skupiony na maluchach usłyszałem kroki męża, które dały mi jasno do zrozumienia, że już wstał, a ja, aby troszeczkę go uszczęśliwić, wstałem od stołu, przygotowując mu kawę, którą tak bardzo polubił z tego życie, jak i kochał za tamtego.
- Dzień dobry - Przywitałem się, odwracając głowę w stronę ukochanego.
- Dzień dobry - Odpowiedział, a na jego twarzy malował się grymas bólu, czyżby kogoś tu bolały plecy od złej pozycji podczas snu? A można było pójść normalnie spać tylko po co?
- Bardzo bolą cię plecy? - Zapytałem mimo wszystko zmartwiony tym drobnym faktem, podając mu jego ulubioną kawę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz