poniedziałek, 20 listopada 2023

Od Mikleo CD Soreya

Nie miałem siły, aby się ruszyć, a więc to logiczne, że ja swojej ręce nic nie zrobię, bo i jak? To jedynie on może coś mi zrobić, ale nie zrobi mi tego, ufam mu i wiem, że przy nim jestem po prostu bezpieczny.
- Będę uważał - Ziewnąłem cicho, mocniej wtulony w ciało mojego ukochanego męża. - Kocham cię, wiesz? - Wyszeptałem, troszeczkę trzęsąc się z zimna, rany jak strasznie mi było zimno, jeszcze nigdy nie czułem aż takiego zimna, ja nigdy nie czułem zimna, a ja nawet nie go końca wiem, co to znaczy czuć zimno, to znaczy teraz już wiem, ale kiedyś, kiedyś nigdy bym nie przypuszczał, że będzie mi zimni, ale teraz moje ciało mnie zaskakuje.
- Wiem owieczko i wiesz, ja ciebie też kocham - Wyszeptał, całując mnie w czoło, powoli odprowadzając mnie tym samym do krainy snów swoim ciepełkiem i zapachem, który tak lubiłem.

Obudziłem się z rana, nie byłem pewien czy to wczesnym rankiem, czy późnym rankiem to nie miało znaczenia, znaczenie miało to, że było mi strasznie gorąco.
Trochę tak jakby moją skórą płonęła żywym ogniem, ciężko oddychając, odkryłem się, podnosząc do siadu, wzrokiem szukając mojego męża, którego tu nie było, no tak zapewne zajmował się dziećmi, a ja sobie tak spokojnie śpię, zamiast mu pomagać, ale czy jestem w stanie mu pomóc? Nie wiem, nie mam siły się ruszać, nie mam też siły, chodzić a powinienem, powinienem nie tylko mu pomóc, ale odciążyć go i to znacząco, bo doskonale wiem, jak ciężko jest zajmować się dwójką dzieci, gdy jeden z rodziców jest w złym stanie..
Starając się wstać z łóżka, poczułem się jeszcze gorzej, niż gdy leżałem pod kołdrą.
- Miki? Co ty robisz? - Sorey, który właśnie zajrzał do naszej sypialni, dostrzegł moje próby, wstania z łóżka marszcząc gniewnie brwi.
- Próbuję wstać - Wydusiłem, czując zawroty głowy, które przeszkadzały mi ze spokojnym poruszaniem się, nie mówiąc już o prostym wstaniu z łóżka.
- Po co? - Podpytał, podchodząc szybko do mnie, aby pomóc mi podtrzymać się na nogach. - Twoja skóra płonie - Wyszeptał, zaskoczony pomagając mi usiąść na łóżku.
- Muszę wejść do wody, to gorąco boli - Wydusiłem, ciężko przy tym oddychając.
- Oczywiście, siedź proszę, zawołam cię, gdy wszystko będzie gotowe - Odezwał się, zmartwiony szybko opuszczając naszą sypialnię, zapewne idąc przygotować nam kąpiel, gdy ja siedziałem na łóżku, starając się nie zasnąć, moje ciało znów opadało, a ja nie mogłem nic z tym zrobić, cicho ziewając, chciałem się już położyć i pewnie bym tak zrobić, gdyby nie to, że Sorey właśnie wrócił do sypialni, zapraszając mnie do łazienki, zapraszając, choć tak naprawdę sam mnie do niej zaniósł, nie miałem siły chodzić, a więc było to dla mnie spore ułatwienie, gdy sam zaniósł mnie do łazienki, pomógł się rozebrać, a potem włożył do lodowatej wody, która stała się moim zbawieniem.
Z ulgą odetchnąłem, czując się znacznie lepiej.
- Dobrze się czujesz? - Zapytał, przyglądając mi się uważnie.
- Oj tak, dziękuję - Zgodziłem się, uśmiechając do niego na tyle szeroko, na ile było to tylko możliwe.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz