Wpatrywałem się jeszcze przez chwilę w kopertę, jakby było w niej coś, co mnie zaraz ugryzie, co nie było możliwe. Chyba tak odrobinkę przesadzam i wyolbrzymiam całą tę sytuację. Powinienem zrobić to od razu, kiedy tylko ta koperta wpadła w moje ręce, a nie przedłużać nieznośnie tę sytuację. I że też Haru w ogóle mnie nie pospieszał. Nie interesowało go to? Nie no, sądząc po jego wyczekującym spojrzeniu, też go ciekawiło, co tam jest, ale grzecznie czekał, aż to otworzę. Otworzyłem więc kopertę i wyjąłem całą jej zawartość na stół.
- Mało tego – zauważyłem, marszcząc lekko brwi. W innych kopertach było multum papierów, jakieś listy, kontrakty, a nawet rachunki, i to sprzed kilku lat, i z aktualnego czasu... A tu? Kilka kartek, z czego tylko jedna wydawała się być aktualna. Cała reszta miała kilkanaście dobrych lat.
- To chyba dobrze, że tak mało na nią zebrał, no nie? – odparł Haru, jak zwykle widząc tylko pozytywną stronę. To nawet całkiem urocze było.
- Ale co strasznego musiało ją z nim łączyć, że zleciła jego morderstwo – mruknąłem posępnie, zabierając się za pierwszy świstek, ten najnowszy.
- Można też patrzeć na to z tej strony – przyznał, wzruszając ramionami.
- To jedna z nowszych wiadomości. Babka pisze, że ostatni raz mu pomaga i że ma się trzymać ode mnie z daleka. To pewnie z okresu, kiedy został wykupiony z więzienia – odpowiedziałem, odkładając świstek na bok.
- Nie za bardzo sobie to wziął do serca, skoro jakiś czas później próbował cię... nie wiem, zabić? Porwać? Nie wiem, co chciał z tobą zrobić – mruknął, zaciskając pięści na samo wspomnienie.
- Porwać. I kazał mnie swoim zbirom jedynie lekko poturbować, bym nie stawiał oporu – wyjaśniłem, przypominając sobie tamten dzień. Nie wiem co prawda, po co mieli mnie porwać, tego im przy mnie nie mówił, ale tylko się domyślać mogłem.
Następne listy były już znacznie gorsze. Babka zleciła mu morderstwo moich rodziców. Nie napisała, dlaczego. Uzgodnili cenę, która niebotycznie duża, i babka podała mu informację, gdzie się znajdują zaznaczając, że ja mam niczego nie widzieć, i że jedna z tych śmierci ma wyglądać jak zabójstwo w afekcie, a druga jak samobójstwo. Czyli dokładnie tak, jak było napisane w aktach tej sprawy.
- Zabiję ją – syknąłem wściekły, odrzucając papiery na stół.
- Hej, spokojnie – zaczął Haru, chwytając moją dłoń. Mimo silnych emocji i zwyczajnej chęci uduszenia babki wziąłem wdech, i wydech. Nieważne, co czuję, nie mogę dać się ponieść emocjom, a już na pewno nie tak negatywnym.
- Całe moje życie mówiła mi, że powinienem być jej wdzięczny, bo mnie przygarnęła. Że mam się jej słuchać, bo skończę, jak moi rodzice. Podejrzewałem, że wie coś więcej na temat ich śmierci, ale nie sądziłem, że to ona za tym stoi – odpowiedziałem, wpatrując się w złamaną pieczęć. Tylko... dlaczego? Co zrobiła mama, że koniecznie trzeba jej było poderżnąć gardło? I co mnie chroniło od podzielenia jej losu? Może to, że nie mam dziecka? Pewnie dlatego tak bardzo naciskała na to, bym w końcu dorobił się tego dziedzica. Westchnąłem ciężko, chowając twarz w dłoniach, koniecznie się musząc uspokoić. Dobrze, że przyszedłem tutaj, a nie czytałem tego w domu, bo wtedy uspokojenie się byłoby praktycznie niemożliwe i na pewno nie skończyłoby się to dobrze.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz