Oczywiście, że miałem zamiar zostać na noc, co prawda od niego mam dalej do pracy, ale czy to problem? Nie, ten jeden raz jakoś to przeżyje.
- Tak zostanie - Zgodziłem się, nie mogąc przecież mu odmówić, z resztą nie za bardzo chciało mi się wracać do domu po nocy, tu jest nawry okej, przynajmniej dopóki jego babcia się nie zjawia.
- To dobrze - Zadowolony zaprowadził mnie do swojej rezydencji, a później pokoju gdzie kazał mi poczekać na siebie, idąc do służy, aby tak przygotowała nam coś na kolację no i coś do picia ciepłego, chociaż czy mi było potrzebne coś gorącego? Nie, mi tam szczerze powiedziawszy, jest ciepło i nie potrzebuję ciepłego, aby się rozgrzać.
Mój panicz wrócił do mnie po kilku minutach wraz ze służącą, która rozpaliła kominek mający na celu rozgrzać ten pokój.
- Aż tak ci zimno? - Zapytałem, unosząc jedną brew, dotykając jego chłodne policzki, które były naprawdę strasznie zimne..
- Bardzo - Mruknął, wślizgując dłonie pod moją koszulkę. - Ależ ty jesteś ciepły - Dodal zadowolony cicho z zadowoleniem mrucząc pod nosem..
- Ty natomiast jesteś strasznie zimny - Mruknąłem, przytulając go do siebie, poświęcając swoje ciało, aby wygrzać i jego samego, mój biedaczek tak szybko staje się taki zimny.
- Właśnie dlatego, od czego mam ciebie - Wyznał, patrząc na mnie z tym swoim przenikliwym spojrzeniem.
- No tak, jak mógłbym się nie domyśleć - Zaśmiałem się cicho, kręcąc przy tym głową, całując go delikatnie w czoło, grzejąc go własnym ciałem.
Trwaliśmy tak blisko siebie, nim służba nie przyniosła nam jedzenia i ciepłej herbaty.
- Ciepłej ci? - Podpytałem, gdy tylko odsunął dłonie od mojego ciała, a dłonie same wydawały się być ciepłe.
- Tak, nie zawodzisz - Powiedział, biorąc w dłonie kubek z gorącą herbatą, popijając gorącą herbatę, która miała na celu rozgrzać go od środka, bo w tym to ja akurat pomóc mu nie mogłem.
Zjedliśmy wspólnie jedzeniem, wypiliśmy herbatę, szybko przemyliśmy się po dzisiejszych doznaniach, mogąc, a nawet musząc iść już spać.
Dnia następnego przebudziło mnie delikatnie szturchanie, wybudzając ze snu.
- Hym? - Mruknąłem, cicho przy tym ziewając.
- Wstawaj, pora już wstać do pracy - Przypomniał mi, powodując, że jeszcze bardziej nie miałem ochoty z łóżka wstać, pójść do pracy i pracować z tym młodym chłopakiem, który do tej pracy zdecydowanie się nie nadaje.
- Nie chce - Mruknąłem, mimo to podnosząc się do siadu, dłonią przecierając zaspane oczy..
- Przykro mi, nie masz wyjścia - Stwierdził, przyglądając mi się uważnie.
- Tak, widzę, że strasznie ci przykro - Westchnąłem cicho, wstając z łóżka, idąc do łazienki, gdzie mogłem się przebrać w swoje ubrania, przemyć twarz mogąc opuścić łazienkę, chcąc już wyjść z jego domostwa.
- Do zobaczenia - Odezwałem się, podchodząc do niego, aby ucałować jego usta.
- Czekaj, jeszcze śniadanie - Powiedział, wywołując u mnie ciężkie westchnięcie.
- Nie chce, muszę już iść, mam jeszcze spory kawałek do przejścia - Przyznałem, uśmiechając się łagodnie. - Nie martw się, nic mi nie będzie miłego dnia - Powiedziałem, nim ruszyłem do wyjścia z jego domostwa, ruszając w drogę do pracy, zabierając swojego psa ze sobą.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz