Mimo, że wiedziałem, że Miki będzie chciał mi pomagać, to wolałbym, by sobie odpoczął, jak nasze dzieci, no ale coś czułem, że jakbym mu to zaproponował, to by się oburzył i nie zgodził. A do tego jeszcze by się obraził, a nie chciałbym, by się na mnie gniewał. Nie mam siły na takie rzeczy. Zresztą, nie lubiłem naszych kłótni. Czułem się po ich okropnie, i psychicznie i fizycznie, dlatego staram się ich unikać, jak tylko mogłem. Poza tym, kto lubił kłótnie? Na pewno nie ja. I Miki raczej też nie, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Po kilkunastu minutach wspólnego sprzątania kuchnia lśniła czystością, więc mogłem trochę odetchnąć z ulgą. I wygląda na to, że dzieci dalej spały. Naprawdę musiały być zmęczone. Znaczy, miałem nadzieję, że to tylko zmęczenie, a nie jakaś choroba, albo coś w tym stylu. Jeszcze dodatkowo zmartwiły mnie jego słowa odnośnie Hany. Naprawdę było jej za ciepło na dworze? Oznaczałoby to chyba, że jej żywiołem jest woda, skoro jest jej za ciepło. Ale Miki też przyznał, że to mogło być przez zimno. Ale czy było zimno? Nie powiedziałbym. Nie była to może najcieplejsza temperatura, jaką przeżyłem w tym życiu, nie obraziłbym się, gdyby jeszcze troszkę cieplej było, no ale czy było mi zimno? Nie powiedziałbym. Chyba Mikleo coś sobie za dużo dopowiedział.
- Gotowe – powiedziałem, zadowolony patrząc na porządek w kuchni. – To co chcesz teraz porobić? Mówiłeś coś wcześniej o leżeniu w łóżku i czytaniu książek – zaproponowałem, przyglądając się z uwagą mojej najpiękniejszej Owieczce na całym świecie.
- A może zrobimy coś, co ty chcesz – zaproponował. Co ja chciałem? Nie wiem, co ja chciałem. Na pewno chciałem, by moja Owieczka szczęśliwa była, to na pewno. A co ja chciałbym porobić w tym wolnym dla nas czasie? Nie mam pojęcia. Ostatnio tylko zajmowałem się domem, i dziećmi, i Mikim, i jakoś tak nie za bardzo myślałem o tym, że ja czegoś chcę. No ale czy ja czegoś chcę? Niekoniecznie. Wystarczy mi, że Miki jest przy mnie, i ja już szczęśliwy będę.
- Chcę więc zrobić coś, co ty byś chciał zrobić – odpowiedziałem, szczerząc się do niego głupkowato.
- Och, Sorey... – westchnął ciężko, patrząc na mnie ze zrezygnowaniem. – Możemy zatem pójść do łóżka, a ty mi poczytasz – zaproponował więc, co trochę mnie zaskoczyło. Znaczy, wspominał o tym wcześniej, to coś innego mnie zaskoczyło.
- A czemu ja ci mam czytać? Ty masz znacznie przyjemniejszy głos od mojego – odparłem, pusząc lekko poliki.
- Bo chcę, byś to ty mi poczytał – wyjaśnił, uśmiechając się do mnie słodko. W końcu stwierdziłem, że zrobimy to, co on chce, no i skoro on chce, bym mu poczytał, to muszę mu poczytać. Sam się w to wkopałem. Nieświadomie, ale wkopałem.
- Więc wybierz jakąś pozycję i idź do sypialni, a ja zrobię coś do picia. Może gorącą czekoladę? Albo nie, bo będzie ci za ciepło. To może... – zacząłem, już myśląc nad tym, co mam zrobić, by było mu dobrze. Tylko co chłodnego mogę mu zaproponować do picia? Mamy wodę. I wino. No ale wino? Przy opiece nad dziećmi? To raczej nie jest dobry pomysł...
- Może być gorąca czekolada – uspokoił mnie, na co uśmiechnąłem się lekko.
- Zatem dwa razy gorąca czekolada – podsumowałem, zabierając się za przygotowanie tychże napojów.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz