Muszę przyznać, że odrobinkę mnie zaskoczył z tą propozycją. Nie z tym, że chciał pójść do miasta, by zrobić zakupy dla dzieci, chociaż nieco wolałbym, gdybyśmy zrobili to wczoraj i dzisiaj mielibyśmy mniej rzeczy na głowie, no ale trudno, bywa. Ja też wczoraj mogłem wziąć mu koszulę, a nie wziąłem, bo mi się zapomniało, mimo, że wcześniej tego samego dnia miałem to w głowie. No nic, nadrobię to teraz, skoro i tak będziemy szli. Wybiorę mu coś ładnego, niebieskiego i na pewno przyjemnego w dotyku, by mu się wygodnie spało. I do kwiatek. Czy kwiatki. To też jest dobre pytanie, bo jest wielka różnica pomiędzy słodziutkim, pojedynczym kwiatuszkiem doniczce czy może wielkim bukietem kwiatów. Ale szkoda kupować bukiet. W sensie, bukiet bardzo ładnie wygląda, póki jest świeży, a później, jak już uschną, trzeba je wyrzucić. I szkoda tych kwiatów, które oddały życie, by nacieszyć chwilę ludzkie oko. No ale jeżeli moja Owieczka zażyczy sobie wspaniały bukiet, to mu kupię wspaniały bukiet.
- No dobrze... ale jakie chcesz te kwiaty? Mam ci bukiet kupić? Czy może jakiś w doniczce, by został z tobą na dłużej? – dopytałem, chcąc dobrać do Mikleo ten idealny prezent. Czy może bardziej podarunek? Chyba bardziej podarunek, bo prezent jest z okazji, a tu nie ma okazji.
- Zaskocz mnie – odparł, co mi się nie spodobało. Zaskocz mnie. I co ja mam z tym zrobić? Jak mam go zaskoczyć? A jak go nie zaskoczę? Bo źle wybiorę? To go zawiodę. A to bardzo źle.
Kiedy dzieci już zjadły, umyliśmy im buzie i ubraliśmy, sami się ogarnęliśmy i wyszliśmy z domu, biorąc oczywiście ze sobą naszego kochanego pieska, który podczas spaceru bardzo pilnował dzieci, by się za bardzo nie oddalały i trzymały się blisko nas. I że ktoś takiego pieska po postu wyrzucił. Albo po prostu nie przygarnął. Przecież on nie dość, że taki kochany, to jeszcze mądry.
Mikleo spokojnie wybierał dzieciom ubrania, bardzo w to zaangażowany, a ja, nie chcąc mu przeszkadzać, skupiłem się na tych rzeczach, po które tu przyszedłem. Znaczy, nie, żeby mnie nie interesowało to, co mają na sobie moje dzieci, ale ufałem Mikiemu i ufałem jego gustom. A i dzieci skupione były na Mikim, trochę o mnie zapominając. Cóż, lepiej dla mnie.
Jako, że staliśmy przy stoisku z ubraniami, wybrałem Mikleo nową piżamę. Zdecydowałem się na koszulę w przyjemnie niebieskim odcieniu, takim ciemniejszym, stonowanym, i bawełnianą. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie powinienem mu wziąć jakiś taki lepszy materiał, który także byłby droższy, no ale się powtrzymałem, bo coś tak mi się wydawało, że wtedy Mikleo już na pewno by jej do spania nie założył. A bawełna tez nie jest jakoś zła, bardzo mięciutka i przyjemna w dotyku była.
A do koszuli kupiłem mu różę w donicy, by ją sobie w ogródku zasadził. W końcu, lubił ogródek, lubił kwiaty, a ostatnio w tym ogródku jakoś tych kwiatów niewiele miał. Trzeba to nadrobić. Poza tym, chyba lepiej mieć piękną różę w ogródku na dłuższy czas, niż chwilowo bukiet. A przynajmniej tak prezentowała się moja logika, która nie wiem, czy dla Mikiego ma sens, ale dla mnie dużo tego sensu ma.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz