No i jak żyć ja się pytam? On teraz będzie tak każdego dnia za mną chodził, jak matka kwoka, kontrolując każdy mój ruch? No naprawdę nie wpadajmy w paranoje, obłożnie chory nie jestem, mogę robić wszystko to, co robiłem dotychczas tylko wolniej, ale czy to sprawiło, że nie mogłem czegoś zrobić? Absolutnie nie, wręcz przeciwnie czułem, że mogę wszystko, tylko mój mąż tego nie dostrzegał. Sądząc, że teraz to już do niczego oprócz leżenia się nie nadaje.
- Dobrze, postaram się - Obiecałem, idąc z dziećmi do kuchni.
- Nie chcę słyszeć, że się postarasz, tylko masz to zrobić czy to jasne? - Powiedział twardo, naprawdę chcąc brzmieć na poważnego, no i nawet na takiego brzmiał, ale czy ja się tym przejąłem? Absolutnie nie i tak będę robić to, co uważam za słuszne, a jego rozkazy i groźby nie specjalnie mnie ruszają i oboje doskonale to już wiemy.
- Tak tato - Odpowiedziałem, troszeczkę kpiącym głosem, który wcale nie spodobał się mojemu mężowi, cóż zaskoczony byłbym, gdyby było inaczej.
- Bardzo zabawne, zobaczymy, jak będziesz się śmiał, gdy twojej ręce się pogorszy, a zapewniam, ja nie będę je znów nastawiał - Powiedział bardzo poważnie, sądząc, że to mu coś da, na jego nieszczęście ja nie specjalnie chciałem reagować ani tym bardziej się przejmować ręka jest bezpieczna trochę boli, bo nie wziąłem jeszcze ziół, a to było bardzo problematyczne.
Nie chcąc pokazywać, że ręka mnie boli, podałem dzieciom śniadanie, przez cały czas czując na sobie spojrzenie mojego męża, który nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Miki - Usłyszałem głos męża, gdy moja twarz wygięła się w niezadowoleniu, ból o sobie przypomniał, a ja starając się to ukryć, nie chcąc, aby mój mąż odesłał mnie do sypialni, każąc mi pójść do sypialni.
- Tak? - Zapytałem, uśmiechając się niewinnie do niego, biorąc do ręki łyżeczkę, karmiąc naszego synka, który był naprawdę głodny, niby był u cioci tak samo, jak i Hana, a zachowywali się, tak jakby tydzień nic nie jedli.
Sorey westchnął ciężko, a z jego ust nie wypłynęło ani jedno słowo, wiedział, że nie będę się słuchał, wiedział też, że i bardziej będzie naciskał, tym bardziej opornym będę się stawał ja sam.
- Po śniadaniu zaparzę ci zioła no i przyniosę maść to bardzo ważne, aby twoja opuchlizna zeszła - Odezwał się, w końcu przerywając panującą wokół cisze.
Mój panie ależ on jest problematyczny czy on naprawdę może zacząć mówić do mnie o czymś innym niż tylko ręce? No najwidoczniej je, bo jak na razie z rana słyszę tylko ręka i ręka a gdzie w tym wszystkim ja? Co prawda moja ręka to też ja, ale zdecydowanie wolałbym usłyszeć coś w stylu „ładnie dziś wyglądasz” albo „kocham cię” miło byłoby usłyszeć coś milszego od własnego męża.
- Dobrze, Sorey naprawdę ja przecież wiem o tym, nie musisz mi powtarzać kilkanaście razy jednego i tego samego - Mruknąłem, naprawdę już mając dość słuchania o tej ręce.
- Nie byłbym tego taki pewien, ty się rzadko kiedy słuchasz - Powiedział, zabierają już puste talerzyki po zjedzonym przez maluchy śniadaniu.
- A ty potrafisz mi powiedzieć coś innego niż to, że mam uważać na rękę? - Zapytałem, zdejmując pojedynczo dzieje z ich krzesełek.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz