Patrząc w jego oczy, ucałowałem go w czoło, prostują się, tak abym móc rozejrzeć się po pomieszczeniu.
- W pracy nic złego się nie wydarzyło, Ryu tak zapamiętałem wreszcie jego imię, chociaż nie wiem na, jak długo to zapamiętam - Przyznałem, siadając wraz z nim przy stole, patrząc na jedzenie, które naprawdę pięknie pachniał, najchętniej to bym od razu zjadł, ale najpierw musiałem jeszcze coś mu powiedzieć coś naprawdę ważnego.
- To dobrze, bo gdyby coś ci się przez niego stało, sam bym się nim zajął - Odparł, podając nam jedzonko, z czego byłem naprawdę zadowolony, bo nie tylko mój cudowny panicz przygotował nam jedzenie, to znaczy nie przygotował, ale kupił i przyniósł, a to i tak naprawdę sporo. A do tego wszystkiego brzmi, jakby się o mnie martwił, a to całkiem miłe z jego strony. - Smacznego - Dodał po chwili, biorąc do rąk sztućce.
- Dziękuję, smacznego - Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie, zabierając się za jedzenie, aby chociaż zakosztować smak tego jakże pysznego posiłku. - Szef dziś wezwał mnie do siebie - Zacząłem, czym zaciekawiłem mojego towarzysz jedzącego posiłek.
- I co od ciebie chciał? Był bardzo zły za to, że się spóźniłeś do pracy? - Zapytał, najwidoczniej sądząc, że to właśnie o tym chciałem z nim porozmawiać, gdy ja nawet nie chciałem o tym wspominać, bo niby co powiedzieć mu miałem? Że szef kazał mi odrobić stracone godziny? To już wie, przecież wróciłem do domu, później, a więc chyba nie muszę mu o tym mówić, chyba.
- A no tak był, był kazał mi siedzieć dłużej i jak zwykle uważać za nowego, ale ja nie o tym chciałem mówić, wziął mnie do siebie, aby mi powiedzieć, że Bunta jednak żyje, miałeś racje, twoja babcia, a raczej mężczyzna, który został przez nią wynajęty, nie chciał go zabić a jedynie pomóc mu uciec z więzienia i kto wie może nawet z miasta - Wytłumaczyłem, od razu dostrzegając jego zdumienie malujące się na twarzy, co było trochę dziwne, no bo przecież sam mi zaproponował, aby poprosił szefa o pilnowanie Bunty. Może po prostu nie spodziewał się, że jego przypuszczenia mogą się sprawdzić, kto w ogóle by się mógł tego spodziewać, na pewno nie ja.
- A więc jednak miałem rację - Odpowiedział, a w tej samej chwili zauważyłem, że zamyślił się, najwidoczniej coś sobie ta w głowie układając.
- Miałeś racje, zaimponowałeś szefowi - Powiedziałem, mając nadzieję, że to akurat mu się spodoba, lub chociaż czy ktoś taki jak on chciałby imponować komuś takim jak nasz szef? No nie raczej nie.
- To akurat najmniej mnie interesuj - Przyznał, a ja już byłe pewien, że ta druga myśl była prawidłowa.
- Co ciekawe nasz szef chce, abym jutro z nim porozmawiał, to znaczy nie z szefem a z Buntą - Wytłumaczyłem, chcąc, aby wiedział, o co mi chodzi, a wszystko dlatego, że czasem naprawdę mówię tak, jakbym nie do końca potrafił poprawnie składać zdanie, a potrafię, tylko czasem jestem tak roztrzepany, że nawet w tym sobie nie radzę.
- To świetnie, o co będziesz chciał go zapytać? - Podpytał, przyglądając mi się z uwagą w swoich pięknych oczach.
- Nie wiem, najchętniej bym tego w ogóle nie robił, bo kto wie, czy to przeżyje - Mruknąłem, tak naprawdę szczerze nie mając ochoty na konfrontację z Buntą, dobrze już wiedząc, jak mogłoby się to zakończyć.
<Paniczu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz