Nie byłem do końca zadowolony z tego, że Haru mnie nie słucha. Nigdy nie byłem. Do tej pory rzadko się to zdarzało, a nawet jak się zdarzało, to jakoś udawało mi się to nieposłuszeństwo wybić z głowy. Teraz także to zrobię. Wpierw spróbuję to delikatną metodą, jedzeniem, czyli coś, co najlepiej działa na psy. Potem ucieknę się do bardziej radykalnych metod, ale to potem. Ja wiem, że mu się nie chce wstawać i iść do pracy, przez burzę i człapiącego po całym pokoju psa nie zmrużyłem tej nocy oka, ale to nie była żadna wymówka. A może jednak była? Nie, nie mogłem swojego zmęczenia stosować jako wymówki.
Ale może już beznadziejna pogoda może być wytłumaczeniem? I bezsensowność pójścia do pracy. No bo po co ja miałbym tam pójść? Na bezsensowny patrol? Nawet sobie nie pogadam, bo ludzie patrzą się na mnie jak na wariata, kiedy mówię do Haru. I nawet, jak w końcu otrzymamy nakazy przeszukania posiadłości wszystkich podejrzanych, nic z tym nie zrobię, bo do tego potrzeba dwóch strażników, a nie strażnika i psa, mimo, że węch psa w tej sprawie bardzo może nam pomóc. Już i tak otrzymałem uwagę za samowolkę w sprawie Ody, chociaż za co, to ja nie wiem. Przecież dobrze nam poszło. Cicha akcja, Oda nie zdążył nikogo ostrzec, jedna dziewczyna uratowana, mamy więc dodatkowego świadka... Same plusy. A w zamian słyszę, że to była bardzo niebezpieczna akcja i nielegalna, że naraziłem siebie i Haru na niebezpieczeństwo, że takie akcje mam zgłaszać wcześniej i że mam czekać na zgodę w takich akcjach... Zrobił człowiek coś dobrego i jeszcze burdę dostał. Aż się odechciewa jakkolwiek działać.
Zanim jednak cokolwiek zdecyduję, muszę się umyć, i ubrać. A po śniadaniu zdecydujemy, co dalej.
Tak więc zażyłem szybkiej, porannej kąpieli, ale zamiast się ubrać w swoje standardowe ubrania, założyłem jedynie bieliznę, a na ciało założyłem ciepły szlafrok. Kiedy wyszedłem z łazienki, do mojej sypialni właśnie weszła służba, przynosząc jedzenie dla mnie oraz Haru. Z tego, co wiedziałem, Dama zawsze dostawała śniadanie później, kiedy byliśmy w pracy.
- Haru, śniadanie – zawołałem, ale jemu nawet uszko nie drgnęło. Co za mały... – Skoro nie chcesz, Dama skorzysta. Prawda? – na moje słowa kotka miauknęła cicho, jakby doskonale wiedziała, że mówię do niej. O proszę, niby kot, zwykły zwierzak, a jaki inteligentny...
Haru, słysząc kotkę, dopiero wtedy podniósł się z dywanu i podszedł do talerza, nie spuszczając wzroku z kotki. Zabawnie to wyglądało, nie powiem, że nie. Westchnąłem cicho na to zachowanie, a następnie usiadłem przy biurku i zabrałem się za jedzenie jak zwykle wspaniałego śniadania. Nie, żeby śniadania Haru były złe, no ale to bogactwo w śniadaniach z mojej posiadłości było nie do podrobienia.
- Nie za bardzo chce ci się dzisiaj iść do pracy, co? – zapytałem, kiedy zjadłem swoją porcję i jedyne, co miałem do zrobienia, to wypić kawę. I w sumie to też się ubrać, ale to jest już takie opcjonalne, bo jeszcze nie wiem, czy powinienem założyć koszulę, czy może moją satynową piżamę. – No nie mów mi, że dalej jesteś obrażony za wczoraj. Pieski się tak nie obrażają, pieski wybaczają – dodałem, kiedy pies ostentacyjnie odwrócił się do mnie tyłem.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz