W lodowatej widzieć czułem się naprawdę dobrze, trochę tak jakbym znów dochodził do siebie, co prawda brakowało mi większego zbiornika, w którym mógłbym popływać ale jak to się mówi, gdy się nie ma tego, co się lubi, trzeba lubić to, co się właśnie ma.
- Miki? - Słysząc głos Sorey, otworzyłem oczy, od razu się do niego uśmiechając, było mi tak trochę lepiej, a więc chyba wszystko było dobrze prawda?
- Tak? - Zapytałem, zwracając całą uwagę na mężczyźnie mojego życia.
- Jak się czujesz? Wychodzisz już z wody? - Zapytał, podchodząc do balii, aby zapewne uważnie mi się przyjrzeć a do tego wszystkiego sprawdzić temperaturę mojego już porządnie wychłodzonego ciała.
- Czuję się już lepiej, trochę tu ciasno ale i tak nie najgorzej - Przyznałem, podnosząc się samodzielnie w balii gotów z niej wyjść.
Sorey widząc, co robię, szybko mi pomógł, bojąc się zapewne tego, co mogłoby się stać, gdyby tego nie uczynił, ach ten mój Sorey zdecydowanie za bardzo się o mnie martwi i to nie potrzebnie, co prawda zdarzają mi się równe głupie rzeczy ale w tym momencie nic głupiego bym nie zrobił, jedyne, na co mam ochotę to wejść do wody w jeziorze, która pozwoli mi znów poczuć wolność i pomoże z ręką, którą dzięki jej dużej mocy będę w stanie sam sobie uleczyć, co prawda będzie to trochę męczące i trochę potrwa dłużej, ale czyż muszę się spieszyć, gdy tylko znajdę się w jeziorze? Nie, przecież będę miał wystarczająco dużo czasu, aby go przeznaczyć na moją rękę.
- To dobrze, że chociaż przez chwilę czujesz się dobrze - Przyznał, delikatnie ale za to bardzo porządnie osuszając moje ciało z wody.
Nie odpowiedziałem, a jedynie obdarowałem go najpiękniejszym uśmiechem, na jaki tylko było mnie stać, czekając, aż wytrze moje ciało i pomoże założyć koszulę.
Po tych czynnościach zaprowadził mnie do sypialni, gdzie dopilnował, abym wypił zioła, wysmarował mi rękę maścią i położył do łóżka, jak małe dziecko pilnując mnie, aż nie zasnąłem, chyba w tym wszystkim zapominając o sobie.
Gdy otworzyłem, ponownie oczy był już wieczór, a z domu dochodziły dźwięki rozmów, Sorey chyba miał gościa i tym gościem była kobieta, czyżby to Lailah? Głos by się zgadzał, a i sam przecież mówił mi, że wieczorem pójdziemy nad jezioro, czyli jednak idziemy nad jezioro, to naprawdę mnie cieszy.
Sorey wszedł do sypialni, rozświetlając ciemność małą świeczką trzymaną przez niego w ręce.
- Miki śpiesz? - Zapytał, przerywając panującą ciszę.
- Nie - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- To dobrze, chodź, idziemy nad jezioro - Powiedział, podchodząc do mnie bliżej, pomagając mi wstać z łóżka, pomagając mi się przebrać w ubrania wyjściowe.
Zabranie mnie nad jezioro było bardzo dobrym pomysłem, mogłem w końcu sobie popływać i co jeszcze ważniejsze na własną rękę zająć się ręką, trochę to trwało ale gdy już wyszedłem z wody, czułem się bardzo dobrze, mój organizm znów wrócił do zdrowia i nie tylko on moją ręką również była znów cała i zdrowa.
Zadowolony przyjrzałem się jej uważnie, czym zainteresowałem mojego męża.
- Coś się z ręką stało? - Zapytał zmartwiony, podchodząc bliżej mnie.
- Tak, wyleczyłem ją sobie - Przyznałem, pokazując mu z zadowoleniem całą i zdrową rękę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz