Otwierając powoli oczy, podniosłem się leniwie do siadu, wciąż jeszcze nie kontaktując z rzeczywistością, potrzebując kilku chwil, aby dojść do siebie.
- Nie chce mi się tam iść - Mruknąłem, przecierając dłonią zaspane oczy, które jeszcze marzyły o śnie.
- Nie żartuj sobie - Mruknął, szturchając mnie w ramię, aby przywrócić mnie do porządku.
- Nie żartuję - Zapewniłem, naprawdę nie mając na to najmniejszej ochoty.
- I co zrobisz, jak cię zwolnią? - Na to pytanie westchnąłem cicho, no przecież dobrze wiem, co bym mógł robić pytanie tylko czy znalazłbym gdzie pracę, no właśnie tego nie wiem.
Niezadowolony po chwili zerknąłem na zegarek z ciężkim westchnięciem, nic nie odpowiadając na jego pytanie.
- Super, jeszcze tego mi trzeba było - Mruknąłem zaspany, wstając z łóżka, od razu kierując się do łazienki, gdzie szybko przebrałem się w czyste ubrania, umyłem porządnie twarz, wychodząc z niej, najszybciej jak to tylko było możliwe.
- Do zobaczenia - Porzegnałem się z nim szybkim pocałunkiem wychodząc z domu, nie było czasu na jedzenie, nie było czasu, a i ja nie pierwszy raz z domu bez jedzenia wychodziłem, a więc dla mnie to jak chleb powszedni wychodzić.
Do pracy dostałem się niecałe dziesięć minut po wyjściu z domu, mając już dość, a przecież nic nie zrobiłem.
- O proszę, kogo my tu mamy, ktoś tu się nie wyspał - Odezwał się złośliwie Kamei, czym lekko mnie zdenerwował. - Wiesz, w nocy się śpi, a nie zabawia - Dodał po chwili, za co chętnie walnąłbym go w łeb.
- A co zazdrościsz? - Mruknąłem, dostrzegając młodego wraz z szefem, który stał, nie daleko przyglądając mi się uważnie.
- Haru się zjawił, dwie godziny spóźniania - Odezwał się, przyglądając mi się z uwagą.
- Przepraszam - Odpowiedziałem krótko z tym moim głupkowatym uśmiechem.
- Odpracujesz to dziś - Odezwał się, nie specjalnie mnie tym zaskakując, wiedziałem, że mi to powie, zawsze tak mówił, gdy się spóźniłem, ten to zdecydowanie ma cierpliwość do mnie, ciągle przymykając oko na moje spóźniania.
Kiwnąłem posłusznie głową, udając się szybko do szatni, gdzie szybko założyłem na ciało służbowy strój, idąc po mojego kompana, z którym miałem zacząć zmianę.
Nie mając za bardzo humoru, miałem nadzieję, że nic głupiego nie wymyśli, bo jeśli coś głupiego zrobi, to go uduszę i stracę pracę, ale i tak będzie warto to uczynić.
Na jego szczęście dziś nic głupiego nie wymyślił, a ja nie widziałem niczego, podejrzanego, z czego akurat się cieszyłem.
- Haru - Usłyszałem głos szefa, gdy tylko wróciliśmy z patrolu. - Chodź do mnie - Poprosił, a ja już widziałem, że coś jest grane, bez powodu by mnie nie wołał.
- Tak? - Zapytałem, zdziwiony, a jednocześnie bardzo zaciekawiony tym, co chce mi przekazać szef.
- Bunta nie został zamordowany, on żyje, próbował uciec z kostnicy, tragi dziś do lochów a ty jutro masz się z nim skonfrontować - Powiedział, wywołując u mnie ciężkie westchnięcie, jak ja strasznie się z tego cieszyłem.
- Dobrze - Zgodziłem się, wracając do pracy, musząc to wszystko opowiedzieć Daisuke, aby był świadom tego, że ten człowiek żyje, a to oznacza, że może nam jeszcze sporo wyjaśnić.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz