Jak dla mnie Haru był zbyt wyrozumiały i za bardzo stara się znaleźć w innych te dobre cechy. Czy była to zła cecha? I tak, i nie. Dobrze, że dostrzega dobro w innych, jest to bardzo dobra cecha, której ja nie posiadałem, mnie trzeba do siebie przekonać. Z drugiej strony, jeżeli z góry zakładasz, że ktoś jest dobry, łatwo cię oszukać. Tyle dobrego, że u Haru nie było to aż takie złe, chociaż ta ciągła chęć pomocy wszystkim bywa momentami troszkę męcząca.
- Skoro bardziej przejmuje się tym, by zadowolić swoich bliskich, to jest głupi – odparłem, wychodząc z rezydencji. Mimo, że słońce jeszcze całkiem nie zaszło, było już całkiem chłodno. A ja miałem na sobie jedynie całkiem cienką koszulę, nie brałem ze sobą żadnego płaszcza czy coś w tym stylu. No i teraz będę za to płacił.
- Przypominam ci, że ty oświadczyłeś się Suzue, by zadowolić babcię – zaczął, na co pokręciłem głową.
- Oświadczyłem się Suzue, by mieć spokój. I by nie musieć co chwila poznawać nowe kandydatki na moją żonę. Na początku było to śmieszne, ale później była to katorga. Miałem wrażenie, że im starszy byłem, tym te dziewczyny były głupsze – wyjaśniłem, podchodząc do swojego wierzchowca, na którego zaraz wsiadłem. – Gdybym miał zadowolić babkę, w tym momencie nie pracowałbym w straży, miałbym żonę i syna. A jeżeli nie miałbym syna, tylko córki, to starałbym się dalej o chłopca.
- A co by się stało, gdybyś miał same córki? To takie ważne jest, żeby mieć syna? – dopytywał, idąc w moje ślady i także wsiadł na konia.
- Co by się stało? Jakaś ujma na moim honorze by była, to na pewno. I musiałbym je wydać do dobrych domów. W końcu, to syn przekaże twoje nazwisko dalej i będzie kontynuował twoje dziedzictwo. Poza tym, to mężczyzna ma w tym głos i siłę przebicia, a kobiety są niedoceniane i przez to też najbardziej niebezpieczne – wyjaśniłem i zerknąłem na niego upewniając się, że Haru bezpiecznie siedzi na swoim wierzchowcu. – Pozwolisz, że ja poprowadzę? Nie, żebym wątpił w twoje umiejętności jeździeckie, ponieważ zapowiadają się naprawdę dobrze, ale nie mamy czasu na powolną jazdę.
- Tak pewnie. A... przyjedziemy tutaj jeszcze kiedyś? – podpytał, czym mnie zaskoczył, ale tak pozytywnie zaskoczył. Czyli naprawdę mu się tu podobało. A wydawało mi się, że on przepychu za bardzo nie lubi, że jest osobą, która woli prostotę...
- Jeżeli kiedyś dostaniemy wolne. Albo zawieszą nas obu naraz zawieszą i nie będziemy mieli co robić, to czemu nie. Chyba, że to będzie zima, wtedy nie ma mowy, że tu przyjedziemy, bo to miejsce będzie nie do życia – odpowiedziałem, nie widząc w tym żadnego problemu. Rzadko odwiedzałem to miejsce z powodu tego, że za bardzo kojarzyło mi się to z rodzicami. Chyba najwyższa pora stworzyć tu jakieś nowe wspomnienia.
Jako, że ja prowadziłem, do mojego domu dotarliśmy nie w trzy godziny, a w niecałą godzinę, ale i tak zdążyło już się ściemnić totalnie, a dłonie wręcz mi skostniały z zimna. Koniecznie musiałem się rozgrzać, wypić jakąś gorącą herbatę, no i poprosić o kolację dla naszej dwójki. Obiad zjedliśmy kilka dobrych godzin temu, więc dobrze byłoby już coś przekąsić.
- Rozumiem, że zostajesz na noc? – spytałem, mając nadzieję, że to tylko formalność, bo ja nie wyobrażam sobie, bym dzisiaj miał zasypiać bez niego.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz