Ucieszyłem się, słysząc odpowiedź mojego męża, który tak jak i ja chciał nauczyć nasze maluchy, spania w oddzielnych łóżeczkach i pokoikach tylko najpierw musimy kupić im łóżeczka, bo bez tego i tak nic nie będziemy w stanie zrobić.
- W takim razie musimy pomyśleć jakie łóżka im zakupić, zobaczymy na mieście, co możemy im zakupić w rozsądnej cenie, dzieci w końcu z tego wyrosną, a nie ma sensu kupować czegoś bardzo drogiego, bo tak sobie myślę, że i tak o to teraz nie zadbają - Wyznałem, zerkając na męża, który uważnie mnie słuchał, a przynajmniej takie miałem wrażenie.
- Dobrze owieczko, kupimy wszystko lub chociaż zobaczymy, co ciekawego się tam znajduje - Zapewnił mnie, całując w czoło, słysząc nasze dzieci które miały już dość snu. - Pójdę po nie - Powiedział, znikając mi z pola widzenia, pozostawiając mnie samego w kuchni. Mając trochę czasu, przygotowałem maluchom herbatę i mężowi kawę, dbając o to, aby każde z nich dostało to, czego potrzebuję, do herbaty dolałem wody, aby nie była ona aż taka gorącą, nie chciałbym, aby dzieci się popatrzyły, a więc trochę ułatwiłem mi prace.
- Mama! - Usłyszałem, czując już po chwili małe rączki przytulające się do moich nóg.
- Dzień dobry skarby - Przywitałem się z maluchami, całując ich obojga w czoła, sadzając na krzesełkach, podając im łyżeczki. - Smacznego - Odezwałem się, dając im spokojnie zjeść, podając mężowi kawę. - A to dla ciebie - Dodałem, podając mężowi kawę, którą tak lubił, to może nie jedzenie, ale coś do picia, a to lubi jak nic innego.
- Kawa, dziękuję owieczko - Podziękował mi, całując mnie w policzek, nim zabrał się za kawę, którą lubił.
W czasie gdy dzieci jadły, a mąż zajmował się kawą, sprzątałem to, co wcześniej przygotowałem.
Po śniadaniu znów musiałem wszystko posprzątać z pomocą mojego męża, który jak zawsze musiał mi we wszystkim pomagać, mimo że ja sam się nigdy o nic nie prosiłem, czy to jednak źle? Absolutnie nie, dba o mnie, mimo że ja czasem tego nie chcę.
Po wysprzątaniu domu wspólnie ubraliśmy dzieci w czyste ubrania, mogąc opuścić dom, aby zrobić zakupy i zobaczyć jakieś łóżeczka, które nie są za drogie, ale i też są na tyle wygodne, aby spały w nim nasze dzieci.
Na mieście nie było niczego ciekawego, na szczęście istniał kros taki jak stolarz, u niego mogliśmy zamówić łóżeczka na wymiar, trochę większe, ale dzieci raczej narzekać nie będą.
Po wybraniu łóżek mogliśmy pójść zrobić zakupy, które miały być szybkie i przyjemne a zamiast tego były długie i męczące a wszystko to dlatego, że dzieci ciągle czegoś od mas chciały, to zabawkę, to coś słodkiego to zmów coś innego, a gdy tylko im odmówiliśmy, zaczął się płacz i krzyk, musieliśmy mieć sporą cierpliwość, aby ich komuś nie oddać.
W końcu wróciliśmy do domu wraz z tymi złośnikami, które obraziły się na nas za to, że nie dostali, wszystkiego, co chcieli.
Zrezygnowany nie miałem już siły, aby rozmawiać z dziećmi, zabrałem zakupy do kuchni, spokojnie je rozpakowując, nie zwracając uwagi na dzieci, które płakały. Wiedząc, że trzeba dać im czas, aby się wypłakały i uspokoiły.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz