Zaciekawiony słuchałem tego, co miał mi do przekazania Miki, gdyż to było znacznie ciekawsze od książki. Znaczy, nie, żeby książka nie była ciekawa, ale Miki był, i ja wraz z nim, to jakoś zacznie ciekawsze było. Więc interesowały nas takie ruiny... to trochę niebezpieczne było przez te pułapki, o których miałyśmy świadomość. A my, pomimo tego, i tak się tam pchaliśmy. W tym życiu niewiele ruin zwiedziłem, w sumie to tylko dwie, obie świątynie ognia. Do jednej zaprowadził mnie Miki, bym zdobył artefakt, który pozwoli mi zostać na ziemi. I tam nie było żadnych pułapek, po prostu cały czas musiałem schodzić w dół. W drugiej już byłem z Lailah, i tam było już bardziej niebezpiecznie. Były i pułapki, i zagadki, i gdyby nie Lailah, to pewnie bym tam zginął. Ale było całkiem fajnie.
- I nam nie przeszkadzało to, że mogliśmy zginąć? – zapytałem, przyglądając się mu z uwagą.
- Mieliśmy to na uwadze, ale nigdy nas to jakoś bardzo nie zraziło. Poza tym, zawsze pilnowałem, by ci nic nie było – odpowiedział, na co zmarszczyłem brwi. Ja wiem, że jestem głupi, ale żeby aż tak głupi, by wpadać w każdą pułapkę po kolei.
- Aż tak głupi byłem, że w każdą pułapkę muszę wpadałem? – zapytałem, przyglądając się mu z uwagą.
- Byłeś troszkę taki... roztrzepany. Ale kiedyś uratowałeś Yuki’ego przed wpadnięciem w pułapkę. A ja chciałem uratować ciebie i w ten sposób oboje wpadliśmy do wody. Byłeś później przemarznięty i bałem się, że coś ci się stanie, ale na szczęście wygrzałeś się i wszystko było w porządku – odparł, wywołując u mnie jeszcze więcej pytań.
- Yuki’ego? Wzięliśmy go na taką wyprawę? Niebyło to zbyt niebezpieczne? – dopytałem, trochę tego nie rozumiejąc. Znaczy się, nie wiem, ile Yuki wtedy miał lat, ale musiał być dzieckiem. W końcu, to musiało być zanim pojawiła się Misaki, i Merlin, czyli... dawno temu, według moich obliczeń.
- Yuki nie chciał wtedy zostać w zamku, a że już troszkę większy był postanowiliśmy go wziąć ze sobą. My byliśmy zdecydowanie młodsi, kiedy rozpoczęliśmy naszą przygodę ze zwiedzaniem – wyjaśnił, na co pokiwałem głową. Nie wiem jednak, czy powinniśmy równie wcześnie narażać nasze dzieci na jakieś niebezpieczeństwa. To było dosyć takie nieodpowiedzialne z naszej strony. Chyba. A przynajmniej tak mi się wydawało.
- Więc ta książka jest najstarsza, jaką mamy? – zapytałem, wracając trochę do poprzedniego tematu. Wychodzi na to, że książka, którą trzymam w rękach, jest u nas ponad trzydzieści lat. A to sporo. Więcej, niż ja mam teraz.
- Są jeszcze Niebiańskie Kroniki – odparł, a ta nazwa coś mi mówiła. Tylko co? – Tę książkę mamy od dziecka i zanim ją dostaliśmy, była już stara. I czytałeś ją chyba tyle razy, że znałeś ją na pamięć – powiedział, wstając z łóżka, by podać mi właściwą książkę. I ona to dopiero była stara. Ale kiedy ją otworzyłem, wszystko było czytelne, a żadna strona niezniszczona. Tylko ta okładka taka trochę styrana była.
- Mam wrażenie, że już ją czytałem – powiedziałem po delikatnym przejrzeniu kilku stron. Bałem się, że jeżeli zrobię to niedelikatnie, to zaraz ją porwę. – Byliśmy w tej świątyni? – podpytałem zaciekawiony, zatrzymując się na rycinie przedstawiającą wspaniałą świątynię, która wydawała się być położona gdzieś w górach, i to tak całkiem wysoko.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz