No tak już zdążyłem zapomnieć o tym, że musimy iść do pracy, a mogłoby być tak miło no ale cóż wylecieć z pracy też nie chce, dlatego lepiej już zacznę się zbierać.
Odsuwając się od mężczyzny, założyłem na ciało koszulę, zapinając guzik za guzikiem, starając się zrobić to jak najszybciej, wiedząc, że powoli czas zaczyna nas gonić, a jak oboje dobrze wiemy, od jego rezydencji do naszej pracy jest znacznie dalej niż na przykład ode mnie.
Gotowi i najedzeni mogliśmy ruszyć do pracy, gdzie zapewne dostanie nam się za to, że wczoraj nas nie było no ale co zrobić czasem trzeba sobie odpocząć, tym bardziej że pracujemy znacznie więcej i ciężej niż pozostali, zawsze, gdy jest jakaś poważniejsza sprawa, trafia się ona nam, a to potrafi być czasem bardzo męczące.
Po wejściu do koszar od razu wpadliśmy na naszego szefa, który ucieszył się z mojego powrotu jednocześnie ganiać nas za wczorajsza nieobecność, no cóż, czasem trzeba złamać jakąś zasadę, aby nie zwariować.
Szef przekazał nam również, że wczoraj był ktoś u Bunty, starszy mężczyzna, który miał z nim o czymś rozmawiać, no i wtedy mnie olśniło, babcia Daisuke miała kogoś tu wysłać, aby zamknąć buzie Buncie, wygląda na to, że kobieta wprowadza plan w życie, a to by oznaczało, że musimy porozmawiać z nim i to jak najszybciej, kobieta chciała się go pozbyć na dobre, a to daje mi trochę do myślenia.
- Możemy z nim porozmawiać? - Zapytałem, chcąc zapytać, co łączy go ze starszą panią i dlaczego przeszłość tak bardzo ich łączyła.
- Tak, tylko już go nie bijcie, gdy sędzia go takiego zobaczy, nie będzie zadowolony - Poprosił, na co się zgodziłem, oczywiście bić go nie chciałem, ja chciałem tylko wiedzieć, no i jeszcze Daisuke, muszę z nim porozmawiać, o tym, co usłyszałem z ust jego babci.
Dostając zgodę szefa, poszedłem, bo Bunte prosząc, aby mój towarzysz poczekał na mnie w pokoju przesłuchań, ja sam dam sobie rade z ty dupkiem.
Podchodząc do krat, za którymi znajdował się mężczyzna, otworzyłem kratę, wchodząc do środka.
- Wstawaj - Szturchnąłem go w ramie, myśląc, że śpi, mężczyzna nie drgnął, co wydało i się bardzo dziwne był zimny, a jego klatka się nie unosiła, dotknąłem jego klatki, nie czując bicia serca, a więc starsza pani wykończyłam go, szybciej niż dążyłem wrócić do swojego ludzkiego ciała.
Nakryłem go kocem, wychodząc z lochów, idąc do szefa, z którym musiałem o tym porozmawiać, trupa musieli zabrać, a ja musiałem porozmawiać z Daisuke.
Po rozmowie z szefem skierowałem się do sali przesłuchań, gdzie czekał na mnie Daisuke.
- Gdzie jest Bunta? - Zapytał, widząc, że wchodzę do środka, ale sam bez mężczyzny, po którego miałem pójść do lochów.
- Bunta nie żyje - Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą - Mówiąc do niego, usiadłem przy nim, ciężko wzdychając.
- Co? Co się stało? - Zapytał, przyglądając mi się uważnie.
- Nie wiem, to znaczy podejrzewam, że to twoja babcia maczała w tym palce, podczas bycia psem usłyszałem, jak twoja babcia rozmawiała z jakimś mężczyzna o tym, że trzeba uciszyć Bunte, który zrobił dla niej coś strasznego, o czym nie możesz się dowiedzieć - Wyznałem, tylko tyle wyłapując z ich rozmowy, która była naprawdę podejrzana i dla mnie w ogóle nie zrozumiała.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz