Dumny nie mogłem mu pokazać, że już zdążyłem mu wybaczyć a niech się, chociaż troszeczkę postara, tylko w sumie czy on w ogóle kiedyś się postarał? No nie, a więc chyba nie mam co liczyć na taki gest z jego strony. Że ja sobie wybrałem akurat takiego facet tylko czy na pewno ja? To on był upierdliwcem, który ciągle za mną łaził i do mnie gadał, a nie ja za nim, chociaż czy ja też nie zacząłem za nim łazić? Sam już nie wiem, to jest zbyt skomplikowane.
Ziewnąłem cicho, rozciągając się leniwie, zerkając na tego rozbawionego złośnika, burcząc cicho pod nosem, ugiąłem się, idąc do niego, kładąc łeb na jego nodze, nie mając ochoty i siły iść do pracy, on też z resztą nie miał na to ochoty, czułem to, mimo że nic takiego mi nie powiedział, miło było wiedzieć, że nie tylko mi nie chciało się pójść do tego nudnego miejsca.
Szczeknąłem raz, odpowiadając mu na jego pytanie, przymykając leniwie swoje oczy, teraz gdy wokół panowała ta piękna cisza, nie chciało mi się opuszczać tego pokoju, najchętniej to bym przespał cały dzień, no może nie cały dzień a jedynie kilka godzin, które pomógłby mi nabrać siły i ochoty do rozpoczęcia dnia, który niby się rozpocząć, ale nie dla mnie ja wciąż jeszcze spałem.
- Hym, może w takim wypadku zostaniemy dziś w domu? - Odezwał się, na co otworzyłem oczy, czując jego dłoń na moim łbie, niech tylko spróbuje mnie podrapać za uchem, a przysięgam, że ugryzę. Eh kogo ja oszukuję, nie ugryzłbym go ani nikogo innego, nawet jeśli bym musiał, to obrzydliwe a smak krwi w ustach, ble nie chce nawet tego próbować, nie wspominając już nawet o chorobach, którymi mógłbym się zarazić z powodu czyjeś krwi, o nie, w to zdecydowanie nie chciałby się bawić.
Szczeknąłem dwukrotnie, zamerdałem ogonem, mając nadzieję, że jednak wybierze, pozostanie w domu, ja bym się tam za to nie obraził, chętnie wskakując do łóżka, gdzie będzie mi ciepło, miękko, przytulnie a będę miał przy sobie mojego panicza, a to sprawi, że będzie mi lepiej się spało.
- A no nie wiem, czy sobie zasłużyłeś, aby pozostać w domu - Na jego słowa prychnąłem cicho, o ile tak było to słyszane przez mężczyznę, odsuwając się od niego, burcząc po swojemu pod nosem, idąc do łóżka, na który wskoczyłem, patrząc na niego z niezadowoleniem, próbując podrapać się po plecach, przeklęte psie ciało nawet drapanie się jest problematyczne.
Daisuke zaśmiał się cicho, wstając z fotela, po czym podszedł do mnie, drapiąc mnie po karku, dając mi tym samym ulgę, które w tej chwili bardzo potrzebowałem.
Zadowolony uwaliłem się na jego nogach, nie chcąc po pierwsze go puszczać, a po drugie przyjemnie było tak sobie na nim poleżeć, nie dając mu się ruszyć, bo i po co by miał? Do pracy nie idziemy, to znaczy nie wiem, czy nie idziemy, ale ja nie idę, na pewno a ja on chce, to niech sobie idzie, mnie siłą stąd nie zabierze, chodzić i tak nie będę a szarpanie mnie po ziemi i tak nie miałoby najmniejszego sensu.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz