Słysząc jego słowa, uśmiech sam wkradł mi się na usta, jak wiele jeszcze jest do nauczenia, aby rozumiał pewne rzeczy i się nimi nie martwił.
- Co cię tak bawi? Nie powiedziałem przecież nic zabawnego - Słuchanie zauważył, trochę się za bardzo martwiąc tylko dlaczego i czym? Zdecydowanie nie miałem, pojęcia a może jednak właśnie miałem wiedząc w tych sprawach zdecydowanie więcej od niego samego.
- To nie tak, że coś mnie bawi, ja uśmiecham się do ciebie, a nie z ciebie się próbuje śmiać, cieszę się, że bierzesz pod uwagę to, co do ciebie mówię, nie chce jednak, abyś się tym przejmował i niepotrzebnie stresował, bycie romantycznym nie oznacza, że musisz zabierać mnie sam jeden Bóg wie gdzie, chodzi, o to, abyś okazywał trochę więcej uczuć i nie, nie chodzi o pieniądze, tylko o to, co czujesz i chcesz powiedzieć, ale uważasz w głębi duszy, że tak nie powinno się mówić, chociaż nie jest to nic złego - Wytłumaczyłem, widząc, że jak na razie nie do końca jest w stanie to pojąć, to nic w końcu zrozumie, ja dam mu czas i to tyle ile tylko będzie go potrzebował.
- Chyba rozumiem - Odpowiedział w końcu, zatrzymując się w miejscu, patrząc przed siebie czym i mnie zainteresował, a to, co zobaczyłem, wprowadziło mnie w zdumienie.
- To jest.. - Zacząłem, ale brakowało mi słów, by powiedzieć to, co czuję, gdy widzę to wszystko przed oczami.
- Coś nie tak? - Dopytał, zapewne chcąc się upewnić czy wszystko działa, tak jak należy.
- Nie, nie, jest jak najbardziej na tak, ja po prostu jestem zaskoczony, takiej randki to się nie spodziewałem - Przyznałem, szczerze się do niego uśmiechając.
- To dobrze, bo gdybyś się spodziewał, to niespodzianki by nie było - Uznał, ciągnąc mnie za sobą w stronę koca, na którym razem usiedliśmy, podziwiając piękne jezioro, w której tafli odbijało się słońce wysoko wiszące na niebie.
- Coś w tym jest - Przyznałem, uśmiechając się do niego łagodnie, zbliżając się do jego ust, łącząc je z moimi w namiętnym pocałunku, odsuwając się od niego, gdy tylko zabrakło nam tchu.
- Cieszę się, że ci się podoba - Przyznał, chwytając moją dłoń, no i to zachowanie również mnie cieszyło, sam chwyta moją dłoń, chcąc mojej bliskości.
Piknik był naprawdę bardzo przyjemnym doznaniem i pierwszym takim w moim życiu, zadowoleni mogliśmy porozmawiać, spędzić czas razem, dobrze zjeść..
Ten dzień lepiej nie mógł się zacząć, a i lepiej nie mógłby się zakończyć.
Kilka godzin przesiedzieliśmy nad jeziorem, nim zebraliśmy się do środka, przytulnej rezydencji, po której mój panicz chętnie mnie oprowadził, pokazując mi, jak przytulanie tu wygląda, szczerze mówiąc, mógłbym w takim miejscu zamieszkać, jest tu naprawdę przytulnie i myślę, że czułbym się tu dobrze z dala od całej cywilizacji.
- Jak tu jest ładnie - Wyznałem, siadając na łóżku, przyciągając go do siebie, sadzając sobie go na kolanach.
- Ładnie tu a ja myślałem, że najładniejszy jestem tu ja - Stwierdził, opierając dłonie na moich ramionach.
- Ty jesteś najpiękniejszym, ale ta rezydencja jest ładna - Powiedziałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz