Korzystając z tego, że Haru poszedł uganiać się za rośliną, której nawet ja nie potrafiłem sobie przypomnieć, musiałem szybko działać. Nie wiedziałem, ile czasu zajmie Haru nim ogarnie, że chciałem go tylko wyprowadzić na manowce. Cóż, nie robiłem tego specjalnie. Znaczy się, robiłem, ale kierowały mną dobre intencje. Chcę go trzymać z dala od niebezpieczeństwa. Po prostu sama myśl o tym, że coś może mu się stać powodowała, że czułem strach i niepokój. Tak, to był dobry pomysł, by go odciągnąć od tego domu, nawet jak później będzie miał do mnie o to pretensje.
Poczekałem, jak przemiłe panie, którym sypnąłem troszkę złota, odciągnęły wartowników, szybko wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. W środku było... paskudnie. Nie dość, że bałagan, to jeszcze już zdążył nagromadzić się brud. W dodatku coś ewidentnie zaczęło się psuć, jakieś jedzenie, sądząc po zapachu. Zakryłem nos materiałem płaszcza, by jak najbardziej zminimalizować docieranie zapachu do moich nozdrzy, i zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu w poszukiwaniu... no właśnie, czego? Szukałem dowodów, ale czym konkretnie były te dowody? Może jakieś listy? Nie jedna osoba, którą przesłuchiwaliśmy wspominała, że z Buntą kontaktowali się właśnie za pomocą listów. Może je kolekcjonował? Ale na pewno nie w tym burdelu, a przynajmniej taką miałem nadzieję, w końcu to były ważne rzeczy, które musiały być dobrze chronione, a nie pozostawione wśród rozlanego wina i nadgniłego żarcia.
Zakładając z góry, że na dole nic nie znajdę, wszedłem po schodach do pomieszczenia, które ewidentnie było sypialnią. Było trochę tu czyściej, ale nadal panował tu straszny zaduch i smród. Nie mogąc tu wytrzymać musiałem otworzyć okno, by wpadło tu trochę świeżego powietrza i dopiero po tym mogłem się tu rozejrzeć. Przejrzałem chyba wszystko, co było na widoku; każdy stół, biblioteczkę, szufladę... już powoli chciałem poddać, ale przy sprawdzaniu ostatniej szuflady cudem zauważyłem, że ma drugie dno.
W ukrytej szufladzie znalazłem to, czego tak poszukiwałem. Kilkanaście kopert, każda ze złamaną pieczęcią, ale nawet pomimo tego byłem w stanie rozpoznać niektóre herby. Widziałem swój, Ody czy Kity... każdy z nich powtarzał się tylko raz. Z ciekawości zajrzałem do jednej z nich, i z tego co się zorientowałem, w jednej takiej kopercie trzymał listy, które pochodziły od kogoś z tej rodziny. Dzięki temu zachował jakiś porządek. Najchętniej przejrzałbym już całą kopertę, która zawierała pieczęć z moim herbem, ale doskonale wiedziałem, że nie było na to czasu. Nie w tym miejscu.
Zadowolony zebrałem wszystkie te koperty i schowałem je w wewnętrznych kieszeni płaszcza, a potem doprowadziłem ten pokój do dawnego stanu. Po tym zszedłem na dół i już chciałem wyjść z domu przez główne drzwi, bo przecież nie byłem tu jakoś specjalnie długo, ale w ostatnim momencie się powtrzymałem, gdyż w jednym z okiem przy drzwiach zauważyłem jednego z wartowników. Albo ja za długo tutaj szukałem, albo oni tak szybko skończyli. Zacząłem więc rozglądać się za jakimś innym przejściem i jedyne, na co wpadłem, to okno. Zanim zorientują się, że jedno z okien jest otwarte, ja już będę daleko... zresztą, to jest moja jedyna opcja ucieczki, z której oczywiście skorzystałem, już po chwili będąc przy Haru, który oczywiście nie był zbytnio zadowolony.
- Mam dowody, możemy... – zacząłem, ale nie dokończyłem, gdyż poczułem jego dłoń na swoim policzku, ale to nie było nic miłego. Zaskoczony tym uderzeniem dotknąłem piekącej skóry, patrząc na niego z niezrozumieniem. Ale że o co mu, przepraszam bardzo, chodziło?
- Jesteś egoistycznym dupkiem – syknął wściekły.
- Egoistycznym? Zrobiłem to dla ciebie. Nie chciałem cię narażać na niebezpieczeństwo – odpowiedziałem spokojnie, nie rozumiejąc jego wściekłości.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz