Nie za bardzo potrafiłem zrozumieć, o co aż tak się złościł. Domyślałem się, dlaczego mógłby się złościć, oszukanie go nie było etyczne, ale było koniec końców było to konieczne, by zapewnić mu bezpieczeństwo. Czy nie na tym polega miłość do kogoś? Tylko o niego zadbałem, pod każdym względem. A w zamian otrzymuję uderzenie w twarz i krzyki. Ja to się chyba jednak nie nadaję do kochania kogokolwiek i czegokolwiek, skoro nie potrafię zrozumieć tak chyba prostych reakcji. Trudno, najważniejsze, że dzięki mnie nie został w żaden sposób ranny. Oraz zawieszony w obowiązkach strażnika, tak jak ja. Szef zauważył, że zniknął klucz, do czego się przyznałem i poniosłem konsekwencje tego w postaci zawieszenia na tydzień, a kiedy szef zaczął zastanawiać się nad ukaraniem Haru od razu zareagowałem mówiąc, że to był mój pomysł, że Haru próbował mnie odwieść od tego i finalnie się rozdzieliliśmy. Nie była to do końca prawda, ale dzięki temu, że Haru wrócił do koszar wcześniej, szef w to uwierzył i go nie ukarał. Mnie takie zawieszenie nie zaszkodzi, ale jemu już tak, dlatego bardzo dobrze, że padło to na mnie. Teraz przynajmniej będę miał multum czasu, by przyjrzeć się dowodom, które znalazłem w środku. Powiedziałem szefowi, że niczego nie znalazłem, bo bałem się, że nic z tym nie zrobi. Wpierw ja chciałem je przejrzeć. W sumie, to ja chciałem przejrzeć je z Haru, ale on najwidoczniej nie chce mnie widzieć, więc zrobię to sam.
Kiedy tylko wszedłem do rezydencji, od razu usłyszałem pytanie, czy podać obiad, odmówiłem grzecznie, nie mając za bardzo ochoty na jedzenie. A raczej powinienem, w końcu rano nie zjadłem wiele, raptem jeden tost, bo całą resztę oddałem Haru, bo miał wręcz wilczy apetyt po byciu tym psem. Właśnie, czy Haru zjadł obiad...? Znając jego, pewnie nie. Albo zjadł resztę suchego chleba, bo coś wydaje mi się, że na zakupy nie poszedł, a w domu tam za raczej za wiele nie miał, nim przemienił się w psa. Nie chcąc, by siedział tam głodny, poleciłem jednemu ze służących, by zaniósł Haru jedną porcję obiadu, ale nie teraz, a za jakąś godzinę, dwie, bo teraz pewnie siedział przy papierach, z czym mogłem mu pomóc, no ale nie chciał tego, więc się nie narzucałem.
W pokoju było jakoś tak dziwnie pusto bez Haru, czy to w formie psa, czy człowieka. Kilka dni tutaj był i już tak za nim tęskniłem. Czy jednak chcę, by na mnie krzyczał i bił tylko dlatego, że zadbałem, by mu nic nie groziło? Niekoniecznie. Kiedy o niego dbam, jest źle, kiedy nie dbam, też źle... gdzieś słyszałem, że miłość jest prosta, bo kogoś kochasz, albo nie, no ale ja tu widzę dużo zagadnień i niewiadomych, których nie potrafiłem samemu rozwikłać.
- Dzień dobry, Damo – odezwałem się do kotki, która kiedy tylko usłyszała otwierające się drzwi, podbiegła do mnie z głośnym miauczeniem. Wziąłem ją na ręce i od razu zauważyłem, że już troszkę na wadze przybrała, i sierść bardziej mięciutką miała. I wystarczyło, że tylko ją lekko pogłaskałem, a ona już zaczęła mruczeć. Przekochane maleństwo. – Chociaż ty jesteś wdzięczna za to, że o ciebie dbam – dodałem, cicho wzdychając. Cały czas trzymając kicię na rękach schowałem pozyskane dowody do szuflady, nie mając aktualnie ochotę się za to brać. Jak je zdobyłem, jak najszybciej chciałem je otworzyć i przejrzeć, ale po kłótni z Haru jakoś tak... sam nie wiem, straciłem ochotę na cokolwiek.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz