środa, 22 listopada 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Łagodny uśmiech wślizgnął się na moje usta, gdy usłyszałem jego słowa, kochany jest, ale czy nie byłoby mu prościej, gdybym jednak poddał się rytuałowi? Nie byłbym aż taki męczący, a przecież tego bardzo podczas pełni potrzebuje, abym był spokojny, z drugiej strony nie jestem pewien, jak sobie z tym poradzę, jeśli z dnia na dzień będę czuł się coraz gorzej, jak on sobie poradzi, nie będę w stanie robić nic, a wtedy stanę się jeszcze większym utrapieniem, a przecież nie tego dla niego chce.
Z drugiej strony, jeśli nie będę, sobą to, kim dla niego będę?
Nie wiedząc co uczynić, wtuliłem się w jego ciało, zamykając swoje oczy.
- Tym razem cię posłucham - Wyszeptałem nie do końca tego pewien, no ale co miałem uczynić? Zrobić to wbrew sobie i jemu samemu? To nie miałoby sensu, ja nie byłbym z tego powodu szczęśliwy ani on, nie mówiąc już o dzieciach, które na pewno by na tym również ucierpiały.
- Mam nadzieję, że nie zmienisz już zdania - Odpowiedział, mocniej mnie do siebie przytulając, składając szybki pocałunek na mojej głowie.
Czując jego bliskość, cicho zamruczałem pod nosem, powoli odpływając do krainy snów.

Rankiem, gdy tylko otworzyłem oczy, rozciągnąłem się leniwie w łóżku, słysząc ciszę, wygląda na to, że dzieci idąc tak późno spać, musiały odespać to, czego nie przespały.
Podnosząc się do siadu, zerknąłem na męża, który właśnie spał sobie spokojnie u mojego boku wyglądając tak słodko. Z łagodnym uśmiechem nachyliłem się nad nim, składając szybki pocałunek na jego czole, nim wstałem z łóżka, cicho wychodząc z naszej sypialni, kierując swoje kroki w stronę łazienki, gdzie zająłem się sobą.
Rozczesałem swoje długie włosy, które zostawiłem rozpuszczone, umyłem twarz, przebrałem się w świeże i czyste ubrania, mogąc wyjść z łazienki i przygotować moim dzieciom śniadanie, które później zjedzą, gdy tylko się obudzą.
Zajęty pracą poczułem dobrze znane mi dłonie na biodrach i ciepłe usta na moim karku.
- Dzień dobry owieczko - Wyszeptał do mojego ucha, przytulając się do mnie.
- Dzień dobry kochanie - Przywitałem się, nakładając do miseczek kaszkę mannę dla naszych dzieci. - Wyspałeś się? - Podpytałem, odwracając głowę w jego stronę, uśmiechając się do niego łagodnie.
- Tak, wyspałem się a ty? - Zapytał, całując mnie w policzek, przytulając do mnie jak do misia, mrucząc cicho z zadowoleniem pod nosem.
- Tak ja też się wyspałem - Przyznałem zgodnie z prawdą, odsuwając od siebie pełne miseczki jedzenia, odwracając się do mojego męża, kładąc dłonie na jego ramionach. - Chcesz może coś zjeść? - Zapytałem, tak z przyzwyczajenia, w końcu kiedyś jadał obiady, a mi wciąż wydaje się, że nadal nim jest.
- Zjeść? Wiesz, że ja nie muszę jeść - Przypomniał mi, uświadamiając to, że on nie jest już człowiekiem, mimo że czasem o tym zapominam.
- Wiem, wiem, ale może jesteś głodny i masz na coś konkretnego ochotę? - Zapytałem, uśmiechając się do niego łagodnie, oczywiście nic konkretnego głowie mi nie siedziało, chciałem tylko odrobinkę się z nim podrażnić, w końcu to zabronione nie było, a przynajmniej tak możemy spędzić wspólnie czas.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz