Naprawdę przestraszyłem się, kiedy otworzyłem oczy i Mikleo przy mnie nie było. I też sam nie do końca wiedziałem, gdzie się znajduję. To nie była moja sypialnia, moja sypialnia nie miała takiego sufitu. Dopiero po kilku długich minutach ogarnąłem, że jestem w salonie. I że mój Miki jest przy mnie też załapałem dopiero po czasie. Czemu on mnie opuścił? Miał być przecież zawsze przy mnie. A go nie było. Czemu go nie było? Powinien teraz ze mną leżeć, a go nie było. Nie podobało mi się to ani trochę.
– Bałem się, że cię przy mnie nie ma – wymamrotałem, mocno się do niego przytulając. No, może nie mocno, bo nie miałem siły, ale zrobiłem to tak mocno, jak tylko mogłem.
– Jestem, Owieczko, i zawsze będę gdzieś tu obok. Muszę przecież zająć się domem – mówił, gładząc mnie po plecach.
– A mną? Też się mną musisz zająć. Potrzebuję cię – mruknąłem, nie chcąc się od niego odsuwać. On był taki milutki, i taki cieplutki, i taki mięciutki... mogę się do niego przytulać, przytulać, i nigdy nie mam go dość.
– Oczywiście, że muszę się tobą zająć. I się zajmuję, cały czas – powiedział, ciężko wzdychając, a następnie odsunął się ode mnie i położył dłoń na moim czole. Zaraz po tym poczułem się senny, ale to tak strasznie senny... Czemu byłem taki senny, jak przespałem całą noc? A może jednak nie spałem? A może to jednak wina Miki'ego? On miał jakieś takie dziwne moce... Sam nie wiem. Ale kiedy tak zrobiło mi się senno, opadłem na poduszki zamykając swoje oczy.
Kiedy następnym razem je otworzyłem, było już znacznie jaśniej. I głośniej. I cieplej. Podniosłem się powoli do siadu, rozglądając się po pomieszczeniu i dostrzegłem ogień w kominku oraz moje bliźniaki bawiące się na dywanie. Nie za ciepło im? Czemu Miki tu napalił? Przecież jest ciepło, nie chcę, by się przegrzał. Ja wiem, że mi tu zimno jest, i ja nie czuję się najlepiej, ale co, jeżeli Mikleo też poczuje się gorzej? I dzieci?
– Miki? – odezwałem się, ciężko opierając się o twarde oparcie kanapy.
– Jestem, Kaczuszko, jestem – usłyszałem, i już po chwili usłyszałem szybkie kroki, i Miki już po chwili znalazł się obok mnie. – Jak się czujesz? Chyba troszkę cieplejszy jesteś – odezwał się, kładąc dłoń na moim czole, na co się od niego odsunąłem. On mnie usypiał. Musiał mnie usypiać, innego wytłumaczenia tu nie widzę, a ja nie chcę spać całymi dniami.
– Czuję się lepiej. I możesz już powiedzieć, czemu się pali ogień w kominku? – spytałem, przyglądając się mu, mocno zmęczony, jednocześnie nieco bardziej opatulając się tą dziesiątką koców, którą przy sobie miałem.
– Żeby było ci cieplej, oczywiście – odpowiedział, przyglądając mi się z uwagą i ewidentnym zmartwieniem.
– A co z tobą? I z dziećmi? Co, jak będzie wam za ciepło? Mi ten ogień i tak nie za wiele pomaga, a wam może przeszkadzać, albo gorzej, jeszcze wam się krzywda stanie. Ja sobie jakoś poradzę, mam koce, no i ciebie, przeżyję to jakoś – powiedziałem, starając się uśmiechnąć lekko. Teraz było ze mną chyba nieco lepiej, a już na pewno bardziej ogarniałem to, co się wokół mnie dzieje.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz