Delikatnie zmarszczyłem na jego słowa. Straż? Ktoś się tu chyba nie wyspał. Wydaje mi się, że chodziło mu o służbę. No chyba, że z jakiegoś nieznanego mi powodu, po mojej rezydencji kręci się straż. Nic do ukrycia nie mam, ale i tak nie chciałbym, by ktoś obcy kręcił się po moim domu.
– Miałeś chyba na myśli służbę – odezwałem się, przekręcając lekko głowę i tak lekko poruszając uszami. Trochę ten szok minął, trochę się przyzwyczaiłem, ale dalej trochę się jeszcze tym irytowałem. Może po prostu będę to ignorował? W końcu nie wygląda na to, że mogę coś z tym zrobić.
– A co ja powiedziałem? – spytał, zajmując miejsce obok mnie.
– Straż – wyjaśniłem,trochę niecierpliwie popychając go na poduszki. Chciałem już tak po prostu zwinąć się w kłębek przy jego boku. – Czyżby w tej straży był ktoś, wokół kogo krążą twoje myśli? – zapytałem, mrużąc swoje oczy. Jeżeli tak, pewnie myśli o Hoshino. Bo o kim by innym? Albo o Kanie. Nie wiem, która myśl jest gorsza.
– Mhm. Bunta, bo chcę go wreszcie zobaczyć na stryczku. Poza tym, tylko ty jesteś w moich myślach – uśmiechnął się, a jego dłoń już powędrowała na moją głowę, by wymacać moje uszy. Ma szczęście, że mi się to podobało. W przeciwnym razie... no nie wiem, czy bym go podrapał, bo już pazurów nie mam, ale na pewno moje niezadowolenie byłoby wyczuwalne.
– Masz szczęście – mruknąłem, oddając się tej przyjemności, którą mnie obdarowywał.
– Zdaję sobie z tego sprawę, kiedy cię podziwiam – odpowiedział, czym wywołał na moich ustach delikatny uśmiech. To były słowa proste. Nawet bardzo proste, bym powiedział. A mimo tego, czerpałem z nich przyjemność. W życiu bym tego nie przewidział. – Mógłbym coś sprawdzić? – dopytał, co mnie trochę zaskoczyło.
– Chyba tak. I obym tego nie żałował – przyznałem, cicho wzdychając. Ufałem mu. Poza tym, co takiego może mi zrobić? I co on takiego chce sprawdzać.
– Zauważyłem, że koty bardzo lubią, jak je się drapie przy nasadzie ogonka – odpowiedział, kierując swoją dłoń we wcześniej wymienione miejsce. Od razu podniosłem głowę na jego słowa.
– No ty chyba sobie żartujesz. Mścisz się za mnie, prawda? – powiedziałem, machając niezadowolony ogonem. Nie jestem kotem. Jestem człowiekiem. Sam mi o tym mówił. A teraz co? Chce mnie traktować jak kota.
– Nie, ja tylko ciekawy jestem – przyznał, uśmiechając się niewinnie.
– Skoro jesteś taki ciekawy, może sam założysz bransoletkę i przetestujesz to na sobie – burknąłem niezadowolony.
– No już dobrze, dobrze, jak nie chcesz, to nie. Tak tylko zaproponowałem – odezwał się, uśmiechając się niewinnie.
Napuszony i jeszcze trochę obrażony na powrót wtuliłem się w jego ciało. Ten to dopiero ma dziwne pomysły. Też takie trochę głupie, ale przede wszystkim dziwne. Będę się musiał przyzwyczaić do jego dziwności. To w końcu niewielka cena za szczęście, które odczuwam, kiedy z nim jestem. I za to szczęście będę mu wdzięczny do końca swoich dni.
– Ale te ręce z moich pośladków już możesz zdjąć – przyznałem, kiedy po kilku długich minutach dalej tego nie zrobił.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz