Widziałem, że ledwo trzymał się a nogach, słuchał, ale nie słyszał, oczy jego błądziły w oddali, dając mi jasno do zrozumienia, że on nie ma siły tu być i chyba lepiej będzie, aby poszedł się położyć, niż gdyby miał zrobić coś, czego później przez zmęczenie by żałował.
- Bez dyskusji, idziesz mi w tej chwili się położyć, a dziećmi się nie przejmuj, ja sobie z nimi poradzę - Odpowiedziałem, brzmiąc bardzo, ale to bardzo stanowczo, wystarczy już mu na dziś wrażeń i jeśli on nie umie, o siebie zadbać to ja zadbam, o niego tak jak zadbać się powinno.
- Nie, nie mogę cię zostawić samego z dziećmi, zrobię sobie kawę, po której poczuje się na pewno lepiej a może nawet dwie i zobaczysz, będę w stanie ci pomagać, na pewno będę w stanie - Gdy to usłyszałem, naprawdę miałem ochotę przywalić sobie z otwartej ręki w czoło, czy on sobie żartuję ze mnie? Czy on w ogóle jest świadom tego, co do mnie mówi? Bo tak szczerze chyba wydaje mi się, że jednak nie do końca. Ja wiem, że zmęczenie robi swoje, ale żeby opowiadać takie głupoty?
To fakt, że zmęczony człowiek jest dziwnym człowiekiem, ale żeby aż tak?
- Przestań, bo naprawdę nie mogę cię słuchać, kawa ci w niczym nie pomoże, pomoże ci solidny odpoczynek. A więc już idziesz do sypialni i nie każ mi podnosić głosu, bo naprawdę nie chcesz, abym to zrobił - Mruknąłem, rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie, które wziął bardzo na poważnie różniącą kilka kroków w tył.
- Jak dzieci się na mnie obrażą, to będzie twoja wina - Burknął, ale tym razem posłusznie poszedł do sypialni, pozostawiając mnie w salonie, który już po chwili opuściłem, aby znaleźć się w kuchni, gdzie nałożyłem naszym dzieciom obiadokolację. Dbając przy okazji o pożywienie dla naszych zwierzaków które naturalnie były głodne, bo nawet gdyby głodne nie były a jedzenie dostały i tak by je zjadły, małe głodomory, a największym głodomorem jest klucha, ta mała istotka jest najmniejsza a je najwięcej ze wszystkich kotów w tym domu. Oby tylko nie okazało się, że nosi w sobie potomstwo i dlatego tak je, bo więcej niż czterech kotów w domu mieć nie chce, już i tak uważam, że cztery koty to za dużo, wystarczyłby nam jeden, ewentualnie dwa. No ale jak się już je ma, to się je kocha, chociaż gdy kiedyś odejdą z tego świata, nie zgodzę się na więcej zwierząt. Chciałbym w końcu, gdy dzieci podrosną podróżować. A nie zajmować się zwierzakami. Uwielbiam nasze zwierzaki i kocham nasze dzieci, ale jeszcze bardziej kocham podróże których zdecydowanie teraz bardzo mi brakuje. I nawet zastanawiałem się nad tym, czy może nie zabrać naszych maluchów na jakąś krótką podróż, było lato, było ciepło, a więc czemu z tego nie skorzystać? My w ich wieku już dawno zwiedzaliśmy ruiny, a myślę, że mogłoby to być całkowicie ciekawym dla nich przeżyciem, muszę porozmawiać o tym z mężem, aby i on powiedział czy tego by chciał, w końcu taką decyzję powinniśmy podejmować oboje, chociaż mam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko, bo myślę, że taka przygoda z rodzicami byłaby całkowicie miłą odskocznią, oczywiście wyprawa musiałaby się odbyć, dopiero gdy mój mąż zakończyłby pracę. O ile w ogóle przed ich pójściem do szkoły to uczyni..
<Pasterzyku? C;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz