Delikatnie uniosłem brew na jego słowa. Przepraszam ja go bardzo, ale ja wcale nie byłem złośliwy. Po prostu się o niego martwiłem. A to, że przejawiam to w niestandardowy sposób, to już nie moja wina. Jeżeli chciał kogoś, kto go za każdym razem będzie po główce klepał, to powinien szukać gdzie indziej, bo ja taki miły nie będę. Już i tak jestem dla niego wystarczająco miły, jak na mnie.
- Przepraszam, że uraziłem jego wysokość, nie to było moją intencją. Chciałem tylko delikatnie zasugerować, że miałem rację – odpowiedziałem, wstając z łóżka. Mimo, że położyłem się nieco później od niego, byłem znacznie bardziej wyspany. Może to dlatego, że nie siedziałem całą noc nad sprawą, która potencjalnie mogłaby zagrozić zdrowiu z powodu wzbudzenia zainteresowania u ludzi uchodzących za niebezpiecznych.
- Oczywiście, że tak, przecież zawsze masz rację – mruknął, będąc ewidentnie na granicy snu.
- Miło, że w końcu to przyznałeś – odpowiedziałem zadowolony, narzucając na ramiona szlafrok. Ja mogłem sobie działać, a on niech sobie śpi. Zje dopiero, jak się obudzi, teraz to ledwo kontaktuje. Trochę w szoku jestem, że w ogóle wstał, umył się i przebrał. Mi w jego stanie na pewno by się takich rzeczy robić nie chciało. – Nie wolisz założyć jakichś wygodniejszych rzeczy do snu? Lepiej ci się będzie spało. Haru? – zapytałem, odwracjąc się w jego stronę i dostrzegając, że ten już śpi. Skaranie boskie z nim.
Podszedłem więc do niego, by rozpiąć jego koszulę, a także ściągnąć spodnie z jego nóg. Że też go to nie obudziło... przykryłem go kołdrą i złożyłem jego spodnie, które pozostawiłem na krześle, a następnie udałem się do łazienki. Musiałem się umyć i ubrać, by jakoś względnie wyglądać. Skoro dzisiaj nigdzie nie wychodziłem, nie musiałem się jakoś bardzo stroić. Prosta koszula, kamizelka, spodnie i mogłem opuścić łazienkę. Nawet nie zaczesywałem włosów do tyłu. Po dokładnym przyjrzeniu się w lustrze stwierdziłem, że w takich opuszczonych włosach wyglądałem znacznie młodziej. A to dwadzieścia osiem lat... trochę mnie dołowało. To nie jest jeszcze trzydziestka, ale też nie jest dwadzieścia pięć. Tak, dwudziestka piątka to był dopiero wiek... i teraz będzie ze mną tylko gorzej. Dlatego trzeba się odmłodzić wizualnie. Chociaż tyle jestem w stanie zrobić.
Śniadanie zjadłem w jadalni, nie chcąc budzić Haru i najedzony wróciłem do sypialni, wraz gorącą kawą, i zabrałem się za rachunki. Na szczęście to całe liczenie było ciche, więc nie wybudziłem Haru ze snu. Tylko kiedy Dama mi się władowała zaczęła głośno mruczeć, więc i ona, i trzaskający kominek były jedynymi źródłami dźwięku. Na szczęście nie za bardzo głośnymi.
- Lubię cię w takim wydaniu – usłyszałem w pewnym momencie głos mojego partnera, co zaskoczyło mnie na tyle mocno, że lekko podskoczyłem. Odwróciłem się w jego stronę, patrząc na niego z niezrozumieniem. – Taki prosty naprawdę coś w sobie masz – dodał, przecierając dłonią twarz.
- A ty jesteś niewyspany, skoro twierdzisz w ten sposób – odparłem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Co fajnego jest w prostocie? Chociaż, on jest prosty, a ja go kocham, więc jednak coś to w sobie musi mieć najwidoczniej. – Wyspałeś się? Przynieść ci coś do jedzenia? – zapytałem, jednocześnie gładząc Damę, która rozwaliła się na moich kolanach.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz