Oczywiście wiedziałem, że to, co robię, jest okrutne, nie powinienem go tak męczyć, no ale co mogłem zrobić, gdy on mnie tak nakręca, jego ciało jest idealne, a te kocie akcenty dodają mu większego uroku.
- Czy ja lubię się nad tobą znęcać? Nie, potworem nie jestem, lubię się za to z tobą bawić i ty lubisz się bawić ze mną, tylko nie chce mi się do tego przyznać - Wyszeptałem, bawiąc się jego ogonem, delikatnie całując jego wargi, puszczając jego ogon, aby dostać się do jego pięknego ciała, które tak bardzo uwielbiałem, delikatnie ustami drażniłem jego delikatną skórę, którą tak kochałem, w tej chwili mieliśmy czas tylko dla siebie, a ja bardzo nie chciałem go zmarnować, brakowało mi mojego ukochanego panicza, dlatego pozwoliłem sobie na szaleństwo, które i on sam zawsze bardzo lubił, korzystając, z każdej wspólnej chwili o nikim i o niczym nie myśląc teraz tak intensywnie, jak o moim słodkim Paniczu.
Męczenie go naprawdę mnie podniecało, jego ciche pojękiwania nadawały ochoty, aby bawić się z nim nie mogąc się oprzeć mu..
Nasz seks był jak zawsze niesamowity, oboje usatysfakcjonowani pragnęliśmy siebie jak najwięcej, jednocześnie nie mając już sił na więcej doznań. Jedyne czego chcą w tej chwili to odpoczynku, którego oboje zdecydowanie potrzebowaliśmy.
Szczęśliwi, a jednocześnie bardzo wymęczeni oparliśmy na poduszki, wpatrując się w siebie z satysfakcją.
- I jak ci było? - Dopytałem, kładąc dłoń na jego policzku.
- A jak myślisz? - Zapytał, uśmiechając się do mnie ciepło, co doskonale zrozumiałem, niewiele do szczęścia mi było potrzeba, najważniejsze, aby był szczęśliwy, a ja zrobię wszystko, aby tak było.
- Myślę, że dobrze, a nawet bardzo dobrze - Odparłem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, przytulając go do siebie. - Kocham cię - Dodałem, gdy zmęczony zamknąłem oczy, czując, że w tej chwili tylko tego było mi jeszcze potrzeba, a dokładnie snu, którego snu po całym dniu tak bardzo potrzebowałem, a może nawet potrzebowaliśmy, sądząc po zmęczeniu malującym się na twarzy mojego panicza i on był bardzo zmęczony.
Mój panicz uśmiechnął się do mnie, kładąc głowę na mojej klatce piersiowej, cicho zaczynając mruczeć, co przyznam, było bardzo przyjemne, kładąc delikatnie dłoń na jego głowie, głaszcząc go po włosach, tak długi, jak długo byłem w stanie, nim odpłynąłem do krainy snów.
Dnia następnego obudził mnie mój panicz, który szturchał mnie mocno, starając się wybudzić ze snu.
- Pięć minut - Mruknąłem, nie zbyt chętny to podniesienia się z łóżka ani otworzenia oczu.
- Żadne pięć minut rusz się - Szturchnął mnie mocniej, zmuszając do otworzenia oczu.
- Jesteś okrutny - Mruknąłem, podnosząc się do siadu, zerkając na mojego panicza. - O nie jesteś już kotem - Dodałem, tym faktem nie do końca pocieszony, on tak ślicznie wyglądał z kocimi uszami i ogonem, jak dla mnie mógłby być nim już zawsze no ale mu lepiej jest, gdy jest sobą, a jeśli on jest szczęśliwy to i ja jestem.
- Nie brzmisz zbyt entuzjastycznie - Stwierdził, przyglądając mi się uważnie.
- Tak? No wiesz, lubiłem cię z uszami i ogonkiem, byłeś taki uroczy - Odpowiedziałem, zgodnie z prawdą uśmiechając się do niego łagodnie.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz