Spojrzałem na niego z niezadowoleniem i zaskoczeniem, kiedy ten tak po prostu dotknął moich uszu. Przepraszam bardzo ale co to miało znaczyć? Tak trochę niezbyt nad tym panując poruszyłem nerwowo uszami i zamachałem niezadowolony ogonem. On sobie chyba że mnie kpił, bo jak inaczej mogę to wyjaśnić? Nie da się. On jest naprawdę okrutny. Ja wiem, że troszkę wykorzystywałem fakt, że jest psem i za pomocą swoich działań mu o tym przypominałem, no ale chyba nie byłem aż tak okrutny, by teraz się na mnie tak mścić.
– Skończyłeś już? – mruknąłem niezadowolony, poruszając nerwowo swoimi uszami.
– Wybacz, po prostu masz strasznie mięciutką sierść – odezwał się zachwycony, szczerząc się głupkowato. – Nawet nie masz pojęcia, jak strasznie milutkie są te twoje uszka.
– Nie mam pojęcia i nie będę sprawdzał – mruknąłem niezadowolony. Już się cieszyłem, że jestem sobą, że będę mógł robić wszystko to, co robią ludzie, i co? I nic, bo muszę się się ukrywać, bo nie jestem w stanie nic zrobić, bo przecież nie mogę założyć na swoje ciało chociażby bielizny. – Wiesz w ogóle, gdzie iść? – dopytałem, zerkając na niego już nieco bardziej uspokojony. Nie mogłem się na niego zbyt gniewać. To nie była jego wina. Znaczy, jego wina, że ze mnie szydził, ale nie jego, że jestem tym, czym jestem. Ni to człowiek, ni to kot... nikt nie może mnie zobaczyć w tym stanie, bo będę wyśmiewany za plecami do końca swojego życia.
– No... Tak nie do końca – przyznał po chwili, a ja westchnąłem ciężko.
– Pamiętasz, gdzie cię zabierałem, kiedy byłeś psem? To właśnie tam masz się udać – odpowiedziałem, ale widząc jego niepewną minę, westchnąłem cicho. Nie pamiętał. I dlatego wyjaśniłem mu, gdzie znajduje się malutki warsztat pełen magii. – I bardzo proszę, nie wpuszczaj tu nikogo, nawet Suzue. Nikt nie może mnie zobaczyć w tym stanie. To poniżające.
– Ja tam lubię to, co widzę – przyznał zadowolony, a ja poczułem nagłą ochotę uderzenia go w tył głowy. Powstrzymałem się jednak. Dawno temu postanowiłem, że zaakceptuję jego głupotę. Ciężko jest, ale będę wytrwały.
– Grunt, że jeszcze w ogóle widzisz – mruknąłem troszkę uszczypliwie, ale on zaczął.
– Nie jest ze mną aż tak źle – wymamrotał rozbawiony, a następnie ucałował mnie w policzek. – Poprosić o przyniesienie ci śniadania? – spytał, a ja od razu podkręciłem głową. Nie chcę widzieć nikogo poza nim tutaj. A jego chcę widzieć tylko dlatego, że już mnie widzi w tym stanie. – No dobrze. Postaram się wrócić jak najszybciej z dobrymi wieściami – dodał, uśmiechając się łagodnie.
– No ja mam nadzieję – mruknąłem, machając gniewnie ogonem. A wcale nie chciałem nim machać. Sam machał.
Haru ogarnął się bardzo szybko i opuścił mój pokój, zostawiając mnie samego. Korzystając z tego, że jestem bardziej człowiekiem, niż kotem, wziąłem długą kąpiel dbając o to, by każda część mojego ciała była porządnie umyta. Wcześniej sierść blokowała dostęp do mojej skóry, zatem to najwyższa pora była, by się dokładnie umyć. I w sumie, to nawet bym coś zjadł, ale nie chciałem opuszczać pokoju i ryzykować tym, że ktoś zobaczy mnie w takim stanie. To już wolę głodować, dopóki mi te abominacje nie znikną.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz