czwartek, 25 stycznia 2024

Od Soreya CD Mikleo

Nie za bardzo miałem ochotę, aby iść spać. Znaczy, ochotę miałem. Ale nie chciałem. Przecież dzieci mnie potrzebowały, bardzo cieszyły się, że już wróciłem, na pewno tyle miały mi do powiedzenia, i Haru, i Hana, a Miki każe mi iść spać... to jest naprawdę nie fair. No ale co ja miałem zrobić, kłócić się z nim? Nie miałem na to siły, tak w sumie. Za długo nie pracowałem tak ciężko, więc mam nadzieję, że po kilku dniach w końcu się przyzwyczaję i będę mógł pomagać Mikleo z dziećmi. No i skoro dzieci tak bardzo za mną tęsknią, to muszę pilnować, by nie czuły się porzucone czy coś takiego. 
Trochę padnięty położyłem się do łóżka, i nawet się nie przykrywałem, a już zasnąłem. Chyba. Po prostu położyłem głowę na poduszce, zamknąłem oczy, i odpłynąłem. A kiedy otworzyłem je ponownie, zauważyłem parę lawendowych oczu wpatrujących się we mnie. Miki? Nie, to nie Miki, buzia nie ta. Przetarłem powoli oczy, rozglądając się dookoła. Było ciemno, ale było ciemno, bo było późno, czy bo było jasno? Bo ja się pogubiłem. 
- Haru? Co się dzieje? – spytałem nieprzytomnie, podnosząc się do siadu. Ja spałem? Chyba spałem. Tak mi się wydaje. A więc skoro spałem, to czemu ja dalej byłem tak zmęczony? Chyba lepiej byłoby dla mnie, gdybym w ogóle nie szedł spać. 
- Nie. Czekam, aż mama umyje Hanę, by mnie umyć. I przyszłem sprawdzić, co u ciebie – odpowiedział, dalej wpatrując się we mnie tymi swoimi gigantycznymi oczami. 
- Przyszedłem, słońce, nie przyszłem – poprawiłem go odruchowo, przeczesując dłonią już i tak beznadziejne włosy. I coś mi się tak wydaje, że Haru także je będzie miał, a przynajmniej tak to wygląda. No i jeszcze trzeba mu podciąć grzywkę, bo za bardzo wchodzi mu do oczu. I moja też mi wchodzi do oczu. Też ją trzeba obciąć. Ale kiedy do tego w moim przypadku dojdzie, nie mam pojęcia. – Pewnie myje ją w tej łazience na górze, prawda? – dopytałem, a Haru pokiwał głową. – Chodź, pomogę ci się umyć na dole – dodałem, powoli wstając z łóżka. Dalej nie potrafiłem zrozumieć, czemu Miki tak bardzo wzbrania się od używania tej łazienki. Łazienka jak łazienka, działająca i można z niej korzystać, a ja żyję i to się liczy. – Chodź więc tutaj – dodałem, biorąc go na ręce. 
Dopiero kiedy zszedłem na dół zdałem sobie sprawę, że miałem już nie brać dzieci na ręce, bo Miki nie chce ich nosić. Cóż, trochę późno się skapnąłem, ale skoro Miki nie widzi, to znaczy, że mogę to robić. Zresztą, Haru był taki śpiący, widziałem, jak się mu oczka kleją. A mimo to do mnie przyszedł. To akurat było miłe bardzo. Dlatego więc już go umyłem, wytarłem i przebrałem i takiego już troszkę ledwo patrzącego na oczy znów wziąłem go na ręce, by zanieść do łóżka. Na górze wpadłem na Mikleo, który właśnie wychodził z Haną z łazienki. I nie wyglądał na zadowolonego.  
- No co? Zmęczony jest, musiałem go wziąć na ręce – odpowiedziałem obronnie, uśmiechając się do niego lekko. 
- A tata może mi poczytać bajkę? – spytała Hana, patrząc na mamę prosząco. 
- Oczywiście, księżniczko, już do ciebie idę, tylko położę Haru spać – odpowiedziałem, ubiegając Mikleo, by przypadkiem nie powiedział „nie”, bo jestem za zmęczony. Dalej byłem zmęczony, ale dla mojej księżniczki zawsze znajdę czas. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz