piątek, 19 stycznia 2024

Od Daisuke CD Haru

Muszę przyznać, trochę mi ulżyło, kiedy Haru powiedział mi, że mogę wrócić do domu. Tu mi się nie podobało. Było zimno, ciemno, wilgotno, i ogólnie nieprzyjemnie. Dodatkowo musiałem słuchać tych wszystkich komentarzy, oczywiście od więźniów innych niż ci, którzy siedzieli za to samo co ja. I mimo, że udawałem, że mnie to nie rusza i nie odpowiadałem na ich zaczepki, trochę mnie to bolało. Odrobinkę. W życiu nie skrzywdziłem w taki sposób kobiety, a musiałem słuchać, że jestem potworem, że zasługuję na to samo, co robiłem tym kobietą, czy nawet pojawiały się wulgarne komentarze dotyczące tego, co by ze mną zrobili. I nawet Kamei nie był w stanie ich uspokoić. Zdecydowanie lepiej się czuję, kiedy przechadzam się po tych korytarzach w zbroi strażnika. Mają wtedy do mnie znacznie więcej szacunku. 
Nie za bardzo mając ochotę na jakiekolwiek rozmowy po prostu grzecznie udałem się za moimi kolegami po fachu do domu, ignorując niechętne spojrzenia gwardzistów, kiedy wychodziłem z koszar. A niech ich wszystkich szlag trafi. Trzeba naprawdę mieć iloraz inteligencji poniżej przeciętnej, by uwierzyć w to, że jestem odpowiedzialny za to wszystko.
– Jakbyście potrzebowali czegoś, jedzenia, napitku, czy po prostu się rozgrzać, wchodźcie do środka i poproście służbę, o co tylko chcecie – powiedziałem, kiedy w końcu znaleźliśmy się w mojej wspaniałej rezydencji. Ten areszt domowy nie będzie mi jakoś bardzo przeszkadzał, w końcu i tak wychodzić nie zamierzałem za bardzo. Nie dość, że było paskudnie zimno, to tak troszkę miałem dosyć wszystkich tych ludzi. 
- Tak dosłownie mogę prosić o wszystko? – dopytał Kamei, a jego oczy zabłysnęły dziwnie. 
- Oczywiście w granicach rozsądku. Nie jestem w stanie zapewnić wam dosłownie wszystkiego – odpowiedziałem spokojnie, wchodząc do środka. 
Troszkę ignorując ludzi wokół mnie od razu przeszedłem do mojej sypialni, do biurka, w którym przechowywałem pieczęć z herbem mojego rodu. I wszystko wskazywało na to, że nikt jej nie ruszał; była dokładnie w tym samym miejscu, w którym ją odłożyłem. Albo ktoś to odłożył idealnie tak, jak ja to odłożyłem, czyli idealnie w centrum, pół centymetra od brzegów pojemniczka. Albo ktoś podrobił tę pieczęć, i to w sposób na pierwszy rzut oka idealny, bo kiedy ją zobaczyłem, zaniepokoiłem się mocno. No i jeszcze to moje podrobione pismo... także ktoś musiał mieć moją próbkę pisma. To akurat zdobyć było łatwo, trochę listów w swoim życiu wysłałem, i w tym do osób, które później okazały się być odpowiedzialne za właśnie między innymi handel kobietami. Więc aktualnie została nam tylko ta kobieta, którą rzekomo porwałem i więziłem. Oby Haru coś z niej wycisnął, bo opcje coraz bardziej nam się kurczą. 
- Wróciłeś. Oczyścili cię z zarzutów? – usłyszałem za sobą zmartwiony głos Suzue. Haru pewnie o wszystkim jej powiedział i teraz się martwić będzie. A ona czasem bardzo się o mnie martw. Momentami mam wrażenie, że za bardzo. 
- Jeszcze nie. Mam na razie areszt domowy. I nie mam za bardzo pojęcia, co dalej. Musimy czekać, co ustali Haru – odpowiedziałem, przyglądając się swojej rozwalonej wardze. Całkiem mocno mi przyłożył. Na szczęście czy nieszczęście, oddałem mu, a Haru mu poprawił. – Pójdę wziąć chyba jakąś kąpiel. I pomyśleć nad tym wszystkim – mruknąłem, koniecznie musząc się umyć nie tyle co po więzieniu, ale i dotyku tamtego gwardzisty.

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz