Tańczyć umiałem i to umiałem całkiem dobrze, to znaczy tak mi się przynajmniej wydawało, moja pierwsza miłość nauczyła mnie tańczyć to chyba. Jedyna rzecz za którą jestem jej wdzięczny, potraktowała mnie bardzo podle. Wykorzystała mnie, a jedyne co w zamian za to mi dała to porządną lekcję tańce. Czy było to tego warte? Nie powiedziałbym, ale skoro już tańczyć umiem, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Kiwając łagodnie głową, uśmiechnąłem się łagodnie, chwytając jego dłoń, drugą kładąc na jego pasie.
- Nie potrzebuję muzyki, aby tańczyć w jej rytm - Przyznałem, ciągnąć go do tańca.
Wspólny taniec był naprawdę bardzo zaskakujący, oboje o dziwo świetnie dogadywaliśmy się w tańcu, bardzo dobrze tańczyło mi się z nim, gdyż chodził tak delikatnie. A to naprawdę bardzo przyjemne, gdy ktoś pozwala ci się prowadzić, to znaczy przynajmniej dla mnie jest to przyjemne, ponieważ ja lubię prowadzić w tańcu, a on nie stawiał oporu, a to bardzo mi się podobało.
Po dłuższym czasie taniec dobiegł końca po którym mój panicz wyglądał na bardzo zadowolonego, chyba odpowiadało mu to, jak tańczyłem, albo wręcz przeciwnie, po prostu nabijał się z tego, jak fatalnie to robiłem, tego pewnie niedługo się dowiem.
- Zaskoczyłeś mnie i to całkiem pozytywnie - Przyznał, uśmiechając się do mnie ciepło, a to bardzo mi odpowiadało.
Zadowolony odwzajemniłem uśmiech, zbliżając się do niego, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Mówiłem ci, że nie jestem w tym najgorszy - Wyszeptałem, nie przestając się do niego uśmiechać jak głupi do sera.
Mój pani twój odpowiedzi prychnął cicho, kręcąc przy tym z rozbawieniem swoją głową.
- Ależ wiesz, zawsze mogło być lepiej - Odparł, a ja już świadom byłem, że właśnie w tym momencie się ze mną droczy, bo niby to umiem tańczyć, ale przecież zawsze mogłem robić to lepiej, jeszcze lepiej niż i tak już to robię, oczywiście, że tak, przecież nie byłby sobą, gdyby się ze mną nie droczył.
- Oj, bardzo mi przykro, że nie jestem tak fantastyczny, jakby mój pan tego chciał, postaram się jednak poprawić, abyś był zadowolony, jeszcze bardziej niż i tak już jesteś - Wymruczałem, przez cały ten czas nadal z nim tańcząc, nie chcąc tego przerywać..
- Bardzo dobrze, musisz się przecież starać, abym był z ciebie zadowolony - Stwierdził, a jego słowa znowu mnie rozbawiły, on naprawdę jak już coś powie, to klękajcie narody. Wygląda na to, że zamknięcie w rezydencji na dłuższy czas mu nie służy.
- Staram się, staram - Zapewniłem, tym samym zaprzestając tańca.
- W porządku. Tańczysz na tyle dobrze, abym mógł zabierać cię na różne bankiety - No i to mi się już nie za bardzo spodobało, ja naprawdę nie chciałem chodzić na żadne bankiety, na żadne imprezy z wyższych sfer. Przecież ja się tam nie nadawałem czy on nie zdążył już tego dostrzec?
- Co? Nie, oboje Przecież dobrze wiemy, że ja nadaje się do takich miejsc to, że umiem tańczyć, nie oznacza, że powinienem tam być. Przecież wiesz, że nie czułbym się tam komfortowo, poza tym chcesz pomazywać się z mężczyzną na bankietach? Oboje dobrze wiemy, że skończy się to plotkami, wiesz, mój wizerunek nie ucierpi, ale twój może - Odezwałem się trochę zaskoczony jego postanowieniem.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz