Byłem naprawdę zmęczony, a może tylko mi się wydawało? Czy brak emocji może powodować u mnie brak zrozumienia chęci snu? Czy to jest w ogóle możliwe? Sam nie wiem, już co jest możliwe, a co możliwe nie jest, chciałbym znów odczuwać emocje bo tego szczerze najbardziej mi teraz brakuje, jak ja w ogóle potrafiłem żyć bez emocji? Nie jestem w stanie teraz tego zrozumieć, to wszystko jest naprawdę męczące.
Leżałem spokojnie przy mężu, starając się zasnąć, mając nadzieję, że nastąpi to zdecydowanie szybciej, niż nastąpiło, miałem spory problem, nim w końcu odpłynąłem, nie martwiąc się już niczym, z resztą tak jakbym w ogóle czymś się interesował.
Obudziłem się kilka godzin później, a wraz ze mną obudziła się pustka, która bardzo mi doskwierała, myślę, że lepiej byłoby, gdybym się nie obudził aż do chwili, gdy moje emocje do mnie nie powrócą.
- Dzień dobry. Wyspałeś się owieczko? - Usłyszałem, nim w ogóle zdołałem dostrzec Soreya, który uważnie mi się przyglądał, wyglądając przy tym jakoś dziwnie, czy on w ogóle w nocy spać? Bo jakoś najlepiej nie wygląda i to mnie trochę martwi.. To znaczy, martwiłbym się, gdybym mógł odczuć to uczucie.
- Dzień dobry, chyba tak a może nie, nie jestem pewien - Przyznałem, patrząc prosto w jego oczy. - Jednak wydaje mi się, że jestem bardziej wyspany niż ty sam - Dodałem, kładąc dłoń na jego policzku.
- O mnie się nie martw owieczko - Wyszeptał, całując mnie w czoło, głaszcząc mnie po włosach, delikatnie się przy tym do mnie uśmiechając, co nawet chciałem odwzajemnić, niestety nie byłem w stanie tego uczynić, moje usta nie chciały unieść się ku górze, wciąż trwając w swoim bezruchu.
- Nie martwię chociaż bardzo bym chciał - Przyznałem, zawiedziony sam sobą i tym jak się zachowuje, chociaż tak naprawdę tego nie chciałem, nie chciałem być tak zimny i obojętny ale niestety z tym nic zrobić już nie mogłem, oby Lailah jak najszybciej dopadła tego Heliona bo jeśli ona mi nie pomoże, to nikt inny nie będzie w stanie mi pomóc.
- Już niedługo, Lailah na pewno ci pomoże, w nią nie można wątpić - Zapewnił mnie, podnosząc się do siadu. - Chciałbyś coś zjeść? Pójdę zrobić śniadanie dla dzieci - Dodał, zmieniając tym samym temat.
- Nie dziękuję, jeśli pozwolisz, spędzę cały dzień w łóżku, tu przynajmniej nie sprawie przykrości naszym dzieciom, które nie potrafią znieść tego, jak teraz wyglądam - Odpowiedziałem, nie chcąc zasmucać naszych maluchów, doskonale widziałem, jak cierpią, gdy na mnie patrzą, a więc nie chciałem, aby musiały patrzeć i zapamiętać mnie takiego beznadziejnego.
- Oczywiście, leż sobie tu, ale jeśli tylko czegoś będziesz potrzebował, zawołaj mnie, ja ci pomogę we wszystkim dobrze? - Poprosił mnie, gdy tylko wstał z łóżka, przyglądając mi się uważnie.
- Dobrze, chociaż nie jestem pewien czy czegoś potrzebuję i czy w ogóle potrzebować będę - Odpowiedziałem bez emocji ciężko przy tym wzdychając, nie rozumiejąc, jak ja kiedyś byłem w stanie znosić samego siebie, będąc tak... Cóż nijaki, gdy teraz nie jestem w stanie wytrzymać ze sobą ani chwili.
Sorey kiwnął głową, w tej samej chwili słysząc głosy naszych dzieci, do których Sorey od razu wyszedł, pozostawiając mnie tu samego, a więc co zrobić miałem? Zamknąłem oczy, starając się nie myśleć, aby nie czuć chociaż i tak nie wiele byłem w stanie poczuć.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz