Nie do końca przepadałem za naszym szefem, owszem, ale teraz to nawet mi zaimponował. No i bardzo dobrze zrobił, Haru potrzebował wolnego, i tak zrobił więcej w mojej sprawie niż jakikolwiek inny strażnik. Zresztą, i tak już więcej robić nie musi. W zupełności wystarczą mi te informacje, które mi dostarczył. Ja teraz dopilnuję, by babka pożałowała tego, co mi zrobiła. Nie wiem, dlaczego się na to zdecydowała i co nią kierowało, i raczej nie chcę wiedzieć. Moich rodziców zabiła tylko dlatego, że chcieli się wyprowadzić i to wszystko sprzedać. Chyba powinienem się cieszyć, że na mnie też nie nasłała jakiegoś mordercy. Chociaż... może jeszcze nie powinienem się tak cieszyć. Jeżeli odetnę jej fundusze do absolutnego zera, może się zorientować, że już o niej wiem, i w akcie desperacji za ostatnie oszczędności może kogoś znaleźć do takiej roboty. Muszę to mieć na uwadze.
- No i bardzo dobrze, przyda ci się odpoczynek. A mnie twoja obecność – odpowiedziałem zgodnie z prawdą, wtulając się w jego ciało, tak cudownie ciepłe i nawet względnie pachnące. Po tej kociej przygodzie znacznie bardziej wyczulony jestem na zapachy.
- A do czego ci się przyda obecność kogoś tak skromnego, jak ja? – spytał rozbawiony, kładąc swoje dłonie na moim ciele, jedną na plecach, drugą nieco niżej.
- Proste, że dla poprawy morale. I nacieszenia oka. Dzisiaj prezentowałeś się naprawdę dobrze. Tylko te sińce pod oczami troszkę psuły całość – przyznałem, kładąc głowę o jego klatkę piersiową, i to tak, by móc słuchać bicia jego serca. To był bardzo przyjemny dźwięk. Im dłużej z nim jestem, tym bardziej zwracam uwagę na takie drobne rzeczy, i się z nich cieszę, jak właśnie bicie serca czy chociażby jego oddech, w który także lubię się wsłuchiwać, kiedy zasypiam. Chyba przy nim staję się taki troszkę bardziej miękki, delikatny. To mnie trochę niepokoi. Powinienem być chłodny, opanowany, nie rozpraszać się, a pojawia się Haru i moje skupienie całkowicie zanika.
- Jutro będę wyglądał lepiej – odparł takim trochę sennym tonem.
- Oczywiście, ja tego dopilnuję. A teraz dobranoc. Przyda ci się sen – powiedziałem łagodnym głosem, nie za bardzo chcąc go wybudzać.
Haru coś tam wymamrotał, co chyba miało znaczyć „dobranoc”. Uśmiechnąłem się leciutko na ten gest, a następnie zamknąłem oczy i skupiłem się na dźwięku bicia jego serca, pozwalając sobie na sen i odpoczynek przy jego osobie.
Obudziłem się kilka godzin później, kiedy na zewnątrz było już ciemno, a rozpalony kominek był jedynym źródłem światła. Chociaż, teraz już taka pora roku jest, że godzina wczesna, a słońce zachodziło. I że ja się w zimę urodziłem, w porę roku, którą lubiłem najmniej a wręcz nienawidziłem. Co za ironia.
Ostrożnie podniosłem się z łóżka, by nie zbudzić Haru, poszedłem po coś słodkiego i gorącego do picia i wróciłem z powrotem do pokoju, zasiadając przy biurku i zapalając świeczki, by mieć lepiej oświetlony blat. Musiałem napisać list do osoby odpowiadającej za zaopatrzenie w drugiej rezydencji, gdzie znajdowała się moja babka. Najwyższa pora powoli zacząć swoją zemstę, a zacznę od ograniczenia babce środków na życie. Oczywiście głodem nie będzie przymierała, zakupy i służbę będę opłacał, ale już jakichś zachcianek sobie spełni. Ograniczę też fundusze na posiłki, nie musi przecież jeść codziennie jakichś polędwiczek wołowych czy jagnięciny. Proste posiłki też potrafią być bardzo dobre. Co prawda, babka zawsze lubiła przepych i dania wytrawne... no ale wybór będzie mieć: je albo nie, proste.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz