środa, 31 stycznia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Może Miki trochę racji miał i za bardzo martwiłem się o moje dzieci? I o niego? No ale też ja ja się mam nie martwić, kiedy grozi im tyle okropnych rzeczy. Może gdyby nic z tych sytuacji, które miały miejsce do tej pory się nie wydarzyło, byłbym spokojniejszy. Czuję się odpowiedzialny za moją rodzinę, więc jeżeli któremuś z członków mojej rodziny dzieje się krzywda, od razu czuję się za to odpowiedzialny. Dlatego staram się temu zapobiec. To chyba jest całkowicie normalne. A może i nie? Dalej uczę się życia i wielu rzeczy jeszcze nie wiem. To trochę niepokojące biorąc pod uwagę to, że mam rodzinę i małe dzieci pod opieką. Im dłużej jestem rodzicem, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że za szybko zdecydowaliśmy się na dzieci. Niestety, teraz nic z tym nie zrobię, tylko muszę się starać, by zapewnić im bezpieczeństwo, co chyba też mi się tak do końca mi się nie udaje. A przynajmniej nie zawsze. 
– A co, jak jakiejś służącej znów odbije? I stwierdzi, że chce mieć tak kochanego synka jak Haru? Albo przecudowną córeczkę jak Hana? – zapytałem, dalej taki odrobinkę zaniepokojony. Wiem, że dzieci są większe, bardziej świadome tego, co się dzieje wokół nich, no ale... cóż, ludzie też są różni. Jedni bardziej przebiegli, inni mniej, a to wystarczy chwila nieuwagi i tragedia gotowa. 
– Są pod naprawdę wspaniałą opieką. Są pilnowane i przez królową, i Lailah, a jak dobrze wiesz, z Lailah są bezpieczne. Po prostu się odpręż i zrelaksuj, nie często będziemy mieć wolne wieczory. A jutro je odbiorę – wyznał, dalej wtulony w moje ciało. 
– Tylko żeby ci się nic nie stało, jak będziesz po nie szedł – odezwałem się, jak zwykle zaniepokojony o jego bezpieczeństwo. 
– Nie przesadzasz troszeczkę? Dzisiaj przecież z nimi wyszedłem na miasto i żadnemu z nas się krzywda nie stała – przypomniał mi, na cicho westchnąłem. Miał rację, i to w stu procentach, no ale też... Nigdy nic nie wiadomo, tak? Myślałem, że bezpiecznie będzie puścić mojego męża samego, by zapisał dzieci do szkoły, i jak to się skończyło? Tak, tego to ja sobie nie wybaczę chyba nigdy. 
– No wiem, wiem. Martwię się. Czuję się odpowiedzialny za każde zło, które się wam dzieje – odpowiedziałem, delikatnie się uśmiechając. Nie chciałem, by brzmiało to źle, bo jeszcze Miki by się tym przejął i niepotrzebnie zamartwiał. Ja się zamartwiam wystarczająco za nas dwóch. – Skoro mamy wolny czas, to może pójdziemy na spacer? Jest wieczór, więc jest chłodniej, więc może nie będziesz się czuł tak źle. Możemy pójść nad jezioro. Dawno nie byliśmy nad jeziorem – zaproponowałem, chcąc wspólnie spędzić czas. Miałem inne plany, chciałem zająć się dziećmi i pójść spać, ale skoro nie ma dzieci, i nie mogę po nie iść, to zajmę się Mikim. I później pójdę spać. To też jest całkiem dobry plan. A przed snem może jeszcze wezmę gorącą kąpiel, by trochę rozgrzać bolące mięśnie. Co jak co, ale to machanie siekierą zmęczyć człowieka potrafi. Anioła w sumie też. Trochę dłużej potrafię nią machać, niż inni moi koledzy po fachu, ale ból po wszystkim odczuwam ten sam. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz