czwartek, 18 stycznia 2024

Od Mikleo CD Soreya

Nasze dzieci naprawdę bardzo cieszyły się z opuszczenia domu i pójścia na zakupy, już od kilku dni ciągle pytały, kiedy pójdziemy na dwór, kiedy pójdziemy na miasto i kupimy książki, no i co mogą sobie wybrać, a na co się nie zgodzimy i wspólnie przyznać mogliśmy, że zgodzimy się na wszystko to, co będzie konieczne do szkoły, nie mając zamiaru kupować im czegoś, czego nie potrzebują, aby później nie martwic się o koszta tego, co było nam potrzebne dla dzieci.
Nasze pociechy bardzo się cieszyły z wyjścia i już po chwili śniadanie było zjedzone, a oni szybko pobiegli do pokoju, aby zapewne się przebrać, gdy my sprzątaliśmy po śniadaniu.
- Tato, czy możesz poczesać mi włosy? - Hana już po kilku minutach wróciła do kuchni ubrana z grzebienie i gumką w dłoni bardzo chcąc, aby coś z jej włosami się zmieniło, no cóż. Niestety, ale nasza córka miała po mnie włosy a taki rodzaj włosów, jaki my mamy, wcale nie jest taki prosty w utrzymaniu, to fakt, gdy już się je poczesze, włosy pięknie się układają, ale po nocy wyglądają jak u owcy i, mimo że to się podoba mojemu mężowi, nie do końca podoba się nam, wyglądanie jak owca jest słodkie, ale nie przy ludziach, którzy patrzą na ciebie w sposób bardzo dziwny, co prawda na mnie nigdy ludzie tak nie patrzyli, ale i mimo tego wiem, jak potrafią się zachowywać ludzie.
- Tak oczywiście, że ci je poczesze - Zgodził się, uśmiechając do naszej córki, biorąc od niej grzebień i gumkę, czekając, aż usiądzie na krzesło, aby móc rozczesać jej włosy i ładnie związać, aby dziewczyna nie musiała się już przejmować włosami. - Dziękuje tato, a mama? - Zapytała, gdy już zeszła z krzesła zerkając na mnie.
- A co ze mną jest nie tak? - Dopytałem zaciekawiony tym, o co chodzi naszej małej córeczce.
- Co z twoimi włosami - Wytłumaczyła, czym również mnie zaskoczyła, przecież mam je poczesane, no może nie są tak ładnie związane, jak jej, ale i tak wyglądają dobrze, a tak mi się przynajmniej wydaje.
- Nie są tak ładnie poczesane, jak moje - Stwierdziła, czym mnie rozbawiła, no tego właśnie się spodziewałem.
Nie mając czasu na zabawę z włosami, wytłumaczyłem Hanie, że teraz nie ma na to czasu, przygotowując się do wyjścia z domu, chciałem załatwić to najszybciej, jak się tylko dało, aby wyjść z domu, zabierając ze sobą pieska, który bardzo chciał pójść na spacer.

Zakupy były całkiem przyjemne, dzieci aż tak nie wymyślały, kupując tylko to, co było potrzebne, na styk mieszcząc się w kosztach, które mogliśmy wydać na książki i przybory dla dzieci.
- Chyba będę musiał znów pójść trochę dorobić - Odezwał się Sorey, gdy oboje szliśmy zawaleni zakupami, które były przeznaczone dla dzieci.
 - Przecież mamy jeszcze pieniądze na czarną godzinę - Zauważyłe zerkając na męża, ciesząc się, że już jesteśmy blisko domu, chcąc położyć już wszystkie zakupy.
- Na czarną godzinę, a nie na dzienne zakupy - Wytłumaczył, z czym musiałem się zgodzić.
- Masz rację, może teraz ja pójdę coś dorobić, odkąd Misaki ma Vanitasa rzadko chodzi do szpitala, a z tego, co więc przydałaby im się pomoc - Zaproponowałem, nie mając z tym najmniejszego problemu, wiecznie tylko Sorey dorabia chyba najwyższa pora, abym i ja coś zrobił, nie siedząc tylko w domu.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz