poniedziałek, 15 stycznia 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Jako, że mój mąż się do mnie przytulał, nie mogłem wygodnie zmywać naczyń, ale się nie poddawałem. Dzieci w końcu zjadły porządny posiłek, chyba po raz pierwszy, odkąd mój mąż stracił emocje. Co prawda, jakoś bardzo długo to nie trwało, ale jak dla mnie to było za długo. Na szczęście to już koniec. I oby nigdy więcej się to nie powtórzyło. 
– Jutro ich odwiedzimy. Albo to oni odwiedzą nas. A teraz lepiej idź spać, dzieci cię porządnie wymęczyły – odpowiedziałem spokojnie, odwracając głowę w jego stronę, by go ucałować w policzek. 
– Aż tak zmęczony nie jestem – powiedział, nie odsuwając się ode mnie na milimetr. 
– Właśnie widzę. Już do łóżka, dokończę tutaj sprzątanie i już do ciebie idę – powiedziałem niewzruszony, bardzo chcąc dokończyć to, co zacząłem. I pójść spać. Mimo, że Miki wcześniej mnie zmusił do drzemki, dalej byłem padnięty. Ale za to szczęśliwy i spokojny. Mój mąż był sobą, dzieci były szczęśliwe, a ja będę musiał w przyszłości się skupić na tym, by lepiej chronić najbliższych. I naprawdę muszę się postarać, by nie dopuścić do podobnej sytuacji po raz drugi. Następnym razem możemy nie mieć tyle szczęścia. Albo zdarzy się gorsza tragedia? Chyba bym nie przeżył, gdyby coś stało się mojej rodzinie. 
– Tylko nie każ mi na siebie długo czekać. Stęskniłem się za tobą – powiedział, w końcu niechętnie się odsuwając i zwracając mi tym samym zakres ruchu. I bardzo dobrze. Dzięki temu szybciej umyję naczynia i szybciej do niego dołączę. 
– Stęskniłeś? Przecież byłem przy tobie cały czas. No, może nie tak dosłownie przy tobie, ale tuż obok. Jak coś ode mnie chciałeś, mogłeś mnie zawołać. I już bym przy tobie był – wyjaśniłem, zabierając się za wycieranie naczyń. 
– Byłeś, ale ja byłem dla ciebie jak ktoś obcy. Nie udawaj, widziałem twoje spojrzenie – odpowiedział, na co się trochę zakłopotałem. Miał trochę racji. Ale bałem się, że gdybym to przyznał, to bym go skrzywdził. 
– Nie tyle, co ktoś obcy, bo przecież wiedziałem, że jesteś moim Mikim. Po prostu... Nie za bardzo wiedziałem, co robić i jak się zachować. I ty też niczego mi nie ułatwiałeś. Ale na szczęście już po wszystkim i nie trzeba się tym przejmować – powiedziałem pozornie beztroskim tonem. Nie mogłem jednak zachowywać się tak beztrosko. Musiałem być czujny, dla osób najbliższych memu sercu. 
– Jesteś pewien, że wszystko w porządku? – dopytał, przyglądając mi się z uwagą. 
– A czemu miałoby nie być w porządku? Pewnie zmęczony musisz być. Idź się połóż. Już tu kończę i zaraz u ciebie będę – powiedziałem mu po raz kolejny tego wieczora, zupełnie jak on mi kilka godzin wcześniej, zachęcając do drzemki. 
– To ja ci pomogę, by ci szybciej poszło – stwierdził, po czym chwycił za ścierki, by przetrzeć blaty w kuchni. 
– Ależ ty uparty jesteś – westchnąłem ciężko, kręcąc z niedowierzaniem głową. Przecież widzę, że jest padnięty, i ja się mu nie dziwię, dzieciaki go wymęczyły, ale on nie są bardzo chce mnie słuchać. I co ja mam z nim zrobić? 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz