Nie specjalnie rozmyślałem nad tym, co robiłem, lubiłem trzymać dłonie na jego pięknych pośladkach i nic nie mogłem na to poradzić, że dłonie same się tam kierowały, poza tym brakowało mi jego ciała, które chciałem dotykać, nie moja wina, że mnie tak nakręca, to jego wina, gdyby nie był taki seksowny, na pewno by mnie tak nie podniecał, a kiedy jest takim ideałem,ciężko jest nie dotykać go lub nie chcieć się na niego gapić.
- Mógłbym to prawda, ale czy chcę? - Odpowiedziałem, szczerząc się do niego głupkowato.
- To niech ci się zachce - Burknął, a ja wiedziałem już, że nie mogę go dłużej drażnić, w innym wypadku pokaże swoje pazurki.
- Skoro tak ci to przeszkadza, nie muszę cię dotykać - Odpowiedziałem, zdejmując z jego ciała, dłonie kładąc je na pościeli, nie chcąc go drażnić, jakiś dziwny się stał z powodu tej przemiany no ale co mogę zrobić? Po prostu chyba muszę się z tym pogodzić.
Daisuke coś tam sobie mruknął pod nosem, najwidoczniej niezbyt zadowolony tym, co powiedziałem, ale czy to moja wina? To on ma jakieś problemy i strzela fochy o sam Bóg może wiedzieć co.
Nie przejmując się jego słowami, zamknąłem oczy, czując zmęczenie, które coraz to bardziej mi doskwierało, powoli odsyłając do krainy snów.
Obudziłem się dnia następnego, wyjątkowo wcześnie jak na mnie mogąc spokojnie przygotować się do pracy, co jak co ale kawałek do pracy miałem dlatego im szybciej wstanę, tym lepiej..
- A ty gdzie się wybierasz? - Zapytał panicz, podnosząc się do siadu, obserwując mnie, jak poprawiam się przed lustrem, gotowy do wyjścia.
- Do pracy, dziś już nie mam wolnego - Przypomniałem mu, odwracając głowę w stronę mojego zaspanego panicza.
- I czemu mnie nie obudziłeś? - Dopytał, niezadowolony kładąc dłonie na włosach. - Dalej nie zniknęły - Mruknął niepocieszony.
- No właśnie dlatego cię nie obudziłem, w takim stanie raczej nigdzie nie pójdziesz to po pierwsze, a po drugie przecież na tę chwilę masz wolne prawda? - Gdy to powiedziałem, podszedłem bliżej, całując go w czoło. - Przyniosę ci zaraz śniadanie - Dodałem, kierując się w stronę drzwi wyjściowych.
- Chwilą a ty nie będziesz jadł? - Dopytał, nim zdążyłem opuścić jego pokoju.
- Wezmę coś na drogę - Zapewniłem, opuszczając jego pokoju, aby jak najszybciej, zajrzeć do kuchni skąd wziąłem śniadanie dla mojego panicza i dla mnie samego pakując swoje śniadanie do torby, przynosząc ukochanemu śniadanie.
- Smacznego i do zobaczenia - Postawiłem mu tace z jedzeniem na łóżku, składając na jego ustach szybki pocałunek, opuszczając sypialnie, szybko ruszając w drogę, musząc jak najszybciej dostać się do pracy, aby rozpocząć śledztwo, już coraz to więcej mieliśmy na Buntę, a więc to tylko kwestia czasu nim zawiśnie na stryczku, jak dobrze, że babcia mojego panicza się już w to nie wtrąca, nie chciałbym znów ścigać Bunty tym bardziej że teraz z Ryo mieliśmy inne zajęcia i nie były one za bardzo związane z tym człowiekiem, to znaczy były, ale bardziej z ludźmi, którzy z nim współpracowali, on sam już mało co nas interesował, przynajmniej na tę chwilę..
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz