sobota, 13 stycznia 2024

Od Soreya CD Mikleo

Jego słowa spowodowały, że serce mnie zabolało. Przytuliłem go nieco mocniej do siebie, gładząc go po włosach. I co ja mam mu powiedzieć? Jeszcze nie nauczyłem się, jak go powinienem traktować, kiedy był w takim stanie. Zarówno intuicja i pamięć podpowiadały mi, że już kiedyś był w stanie podobnym, i mu pomogłem, ale jak? Nie wiem. Naprawdę nie wiem, co mam robić, by mu pomóc, poza tym, że trzeba oczyścić tego heliona, który ukradł mu emocje, ale wiem, że to byłby beznadziejny pomysł, bym poszedł na niego sam. Ja nawet nie wiem, co to jest helion. Znaczy się, wiem, ale tak z teorii. A w praktyce? Nigdy go nie widziałem. Ponoć odkąd uporałem się z jakimś tam panem ciemności, czy coś takiego, bardzo rzadko można je było napotkać w okolicy. Miałem to szczęście, albo nieszczęście, że jeszcze nigdy go na swojej drodze nie spotkałem. 
- Lailah obiecała, że się tym zajmę, i już wkrótce odzyskasz swoje emocje – odpowiedziałem, całując go w chłodne czoło. Czy to tylko moja wyobraźnia była, czy też jego czoło było nieco chłodniejsze niż zazwyczaj...? Powinienem się z tego cieszyć, bo przecież im chłodniejszy jest, tym lepiej dla niego, ale jakoś tak sam nie wiem, troszkę niepokoiło mnie to.
- Powinienem jej pomóc. Straciłem emocje, nie moce – zaczął, co mnie troszkę przeraziło. I że ja mam go tak z czystym sumieniem puścić na tego potwora? Po tym, co mu zrobił? Wtedy byłby z Lailah, i pewnie też innymi Serafinami, ale i tak to byłoby zbyt niebezpieczne, zwłaszcza, że przez ten brak emocji może mieć problem z oceną ryzyka. Już nie mówiąc o tym, że chyba by moje serce ze strachu nie wytrzymało. Znaczy, pewne by wytrzymało, ale to na pewno nie byłoby nic przyjemnego. Nie chciałbym tego powtarzać po raz kolejny. Przeżyłem to raz w tym życiu i mi to w zupełności wystarcza.
- Lailah nie będzie sama. A dzieci nas potrzebują – powiedziałem, starając się zachować jak największy spokój, by nie zauważył, że jego pomysł mnie przeraził. 
- Przecież mają ciebie – odpowiedział, z czym nie mogłem się zgodzić. Niby mają mnie, no ale na co im taki ojciec? Z Mikim jeszcze jakoś daję radę, ale bez niego już tak niezbyt dobrze mi idzie. Powiedziałbym, że wręcz tragicznie. Ale już z kolei Miki beze mnie sobie radził wspaniale.
- Bardziej niż mnie potrzebują ciebie. Ja jestem tu po to, by zapewnić wam dobrobyt i bezpieczeństwo i dobrobyt. A i nawet z tym sobie czasem nie radzę – przyznałem, całując go w policzek. – Chodźmy spać, co ty na to? Tego chyba chciałeś, tylko ci to przerwałem – zaproponowałem, gładząc jego włosy.
 Myślę, że to jest dobry pomysł – odpowiedział, zamykając swoje włosy. Powiedział to jednak takim dziwny tonem... sam nie wiem, trochę mi się to nie podobało. Mam nadzieję, że nie rozważa tego, czy pomóc Lailah. Nie musi jej pomagać. On wręcz nie powinienem jej pomagać. Nie w takim stanie. Może niepotrzebnie mu wspominałem o jej pomocy...? Teraz nie zmrużę oka, bo będę się bał, czy nie wpadnie na taki genialny pomysł. Jutrzejszy dzień będzie naprawdę intensywny i ciężki. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz