To, czy udało mu się mnie uniewinnić czy też nie, było aktualnie najmniej dla mnie ważne. Bardziej przejmował mnie jego stan, który nie był najlepszy. Wyglądał, jakby coś go zjadło, przeżuło i wypluło. I tak jeszcze trzy razy ten proces powtórzyło. Czy ja mówię w jakimś innym języku? Czego nie zrozumiał w moim „nie przemęczaj się”? Chyba wszystkiego, bo robi dosłownie wszystko na opak.
– Czemu nie dałeś mi znać, że zamierzasz na noc zostać w pracy? – dopytałem chłodno, krzyżując ręce na piersi, nie przyjmując od niego tych dokumentów.
– No po prostu troszkę się zapomniałem – odpowiedział, uśmiechając się głupkowato. Ale mnie do śmiechu nie było. Gdybym nie poprosił Kamei'a o poszukanie go, dopiero teraz dowiedziałbym się o tym, że tak naprawdę przez cały ten czas był bezpieczny. I nie widział w tym nic złego? Jak ja go... wdech, i wydech, Daisuke, nie daj się mu wyprowadzić z równowagi, bo to i tak do niego nie dotrze. Widzę to po jego oczach. Ledwo kontaktował, i nic dziwnego.
– Jak jeszcze raz się tak troszkę zapomnisz, to przyłożę ci tak, że zapamiętasz do końca życia, że o takich rzeczach trzeba informować drugą osobę – syknąłem wściekły, mrużąc gniewnie oczy.
– Oj, nie irytuj się tak. Raz coś nie poszło jak chciałeś i już się wściekasz – usłyszałem w odpowiedzi jego zmęczony głos, co zezłościło mnie jeszcze bardziej.
– Myślałem, że coś ci się stało. Że ktoś cię napadł, i pobił, i że wykrwawiasz się gdzieś w jakieś ciemnej uliczce, a nie dlatego, że coś poszło nie po mojej myśli – powiedziałem, nim w ogóle zdążyłem pomyśleć, czym ewidentnie zaskoczyłem Haru. To naprawdę było takie zaskakujące, że martwiłem się o tego głupka? – Do łóżka – syknąłem, w końcu odbierając od niego dokumenty, które wyciągnął moją stronę, kiedy tylko się do mnie zbliżył.
– Nie położysz się ze mną? – zapytał, a ja tylko posłałem mu mordercze spojrzenie. Niech się cieszy, że jest padnięty, bo w przeciwnym razie tak łatwo bym mu nie odpuścił. – No dobrze, dobrze – westchnął cicho, po czym wszedł do łazienki, pewnie po to, by się przebrać. No i dobrze, bo jakby mi się położył w takich brudnych ubraniach do łóżka, chyba bym go z tego łóżka zrzucił. Wątpię, by miał siłę, by się porządnie umyć, ale mam nadzieję, że chociaż się obmyje. I przydałoby się też, żeby coś zjadł. Na to chyba nie starczy mu sił... później poinformuję służbę, by coś mu przygotowała, kiedy już się obudzi. Ale to później.
Z dokumentami zasiadłem przy biurku, cierpliwie je analizując. Zarejestrowałem wyjście Haru z łazienki, oraz jego położenie się do łóżka, ale nie dałem po sobie znać, że to zauważyłem. Wczytałem się w dokumenty, musząc się skupić i uspokoić. Naprawdę się zamartwiałem o tego głupka. Pomagając mi naraża się mojej babce, a oboje wiemy o tym, że jest niezpieczna. Odciąłem ją od funduszy, ale zrobiłem to stosunkowo niedawno, więc dalej może mieć jakieś oszczędności. Trzeba więc mieć ją na oku. Oby mi ostatni raz coś takiego wywinął, bo nie ręczę za siebie następnym razem.
Kiedy Haru spał, zdecydowałem się skorzystać ze swojej wolności i udać się na spacer z Kodą oraz jeszcze jednym z moich psów. Normalnie bym raczej zdecydował się na przejażdżkę, ale było za ciemno na takie rzeczy. Może jutro? Chociaż, nie będę musiał iść do pracy... ale czy chciałem patrzeć na te gęby? Szczególnie na tego typa, co chciał mi wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. Tak, jak tak sobie o tym pomyślałem, to trochę nie za bardzo chcę tam wracać... cóż, jeszcze nad tym pomyślę.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz