sobota, 27 stycznia 2024

Od Mikleo CD Soreya

  Ja już naprawdę nie miałem do niego cierpliwości, upierał się, że będzie mi pomagał z dziećmi, a zamiast tego tylko bardziej mi przeszkadza, bo ja, zamiast skupić się na dzieciach, muszę skupiać się jeszcze na nim, bo zamiast jak normalny myślący człowiek, pójść spać do sypialni zasypia mi tu na kanapie, a jutro rano znów będzie narzekał, że go wszystko boli.
- Idź, proszę cię spać do sypialni, ledwo na oczy patrzysz - Odezwałem się do niego, wiedząc, że tu nie wypocznie, bo nie tylko dzieci nie dadzą mu się wyspać, ale kanapa nie jest do tego najlepsza.
- Nie, nie ma takiej potrzeby, muszę cię pomuc - Odparł, a mimo to nie wstał z kanapy, znów prawie mi odlatując do krainy snów.
- Tak, bo na pewno mi pomożesz, śpiąc na kanapie, no już wstwaj - Szturchnąłe, go chwytając za rękę, aby pociągnąć go za rękę, pomagając mu wstać. Mój mąż był tak zmęczony, że nie w stanie był nawet chodzić o własnych siłach i właśnie dla tego od tego miał mnie, abym mu pomógł, odprowadził, ucałował na dobranoc i nakrył kołdrą, nim cicho opuściłem nasza sypialnie.
No i tak jak podejrzewałem wszystko na mojej głowie, no ale to nic w końcu on ciężko pracuj, a ja siedzę w domu, dlatego zajmę się wszystkim, aby on mógł zająć się zarabianiem pieniędzy dla całej naszej rodziny.
Opieka nad dziećmi nie sprawiała mi za wiele problemów, z resztą maluchy bawiły się ze sobą same, a gdy tylko usłyszały po kolacji, że chce zmienić i pościele dzielnie mi w tym pomagały, aby nie musiał robić wszystkiego sam, moje małe skarby zawsze chętne do pomocy.
Po wspólnej wymianie pościel u jednego i drugiego dziecka wykąpałem je po kolei, kładąc spać, a że chcieli, abym poczytał im książkę, zabrałem ich obojga do pokoju Haru, wiedząc, że tam po pierwsze jest większe łóżko, a po drugi prościej będzie mi przenieść Hane do pokoju niż Haru, bądź co bądź, ale ona jest od niego sporo mniejsza i lżejsza.
Trochę mi zajęło, nim dzieci poszły spać, a gdy w końcu to zrobiły, mogłem zająć się domem, musiałem posprzątać po kolacji, nakarmić zwierzaki, posprzątać sierść zwierzaków i gdy w końcu miałem czas dla siebie, zająłem się czytaniem książki, chcąc mieć trochę czasu dla siebie i tak właśnie przysnęło mi się z książką w ręce.
Obudziłem się kilka godzin później, gdy nastał już poranek, czując się naprawdę dobrze, nic mnie nie bolało i w ogóle nie czułem jakbym na kanapie spał, ciesząc się z tego powodu, zerknąłem na zegarek, no tak Sorey już powinien wstać, aby spokojnie przygotować się do pracy, sądząc po ciszy panujące w domu wciąż spał, nie chcąc budzić go bardzo drastycznie, zrobiłem mu kawę, po której miałem nadzieję, że wstanie. Z gorącym kubkiem ciepłego napoju udałem się do sypialni, gdzie próbowałem wybudzić go ze snu. Widząc, że żaden sposób nie działa, usiadłem okrakiem na jego brzuchu, delikatnie pieszcząc jego szyję, nim zszedłem pocałunkami niżej i niżej mając nadzieję, że to go wybudzi, niestety nie reagował, aż nie dotarłem do jego przyjaciela, którego pieszcząc, włożyłem do ust, teraz to już naprawdę zmuszając go do wybudzenia się ze sny.
- O już nie śpisz cudownie, zrobiłem ci kawę i przygotowałem już wszystko do twojego wyjścia - Odezwałem się, spokojnie wyjmując z ust jego przyjaciela zadowolony z siebie. Chciał, abym go budził, najlepiej jak potrafię, a w tym temacie chyba jestem całkiem dobry, skoro zawsze jest taki zadowolony po mojej pracy. Myślę, że byłbym w stanie pomóc mu teraz skończyć, nim by naprawdę musiał wstać, nim się spóźni, specjalnie budząc go trochę wcześniej.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz